Przyszło nam żyć w zabawnych
czasach. Z moich doświadczeń wynika jasno, że obecnie więcej osób
w Polsce pisze książki, niż je czyta.
W takiej sytuacji wydawać by się
mogło, że każdy czytelnik jest cenny. Każdego należy witać z
otwartymi ramionami. Dawać autografy. Odpowiadać na fanmaile.
Ociekać wdzięcznością za to, że kapryśna istota, jaką jest
czytelnik, wybrała właśnie Twoją książkę, poświęcając czas
i pieniądze, aby obcować z owocami Twojej wyobraźni i Twojego
talentu. Mało tam talentu - Talentu przez duże "Ty". Bo
choć czytelnik ważny jest, Ty, jako autor, jesteś ważniejszy.
A jednak... Kiedy coś napiszesz, mój
hipotetyczny autorze, kiedy uda się pokonać drogę przez mękę,
jaką jest zainteresowanie wydawnictwa Twoją twórczością, po
setkach poprawek, korekt i frustrującej wymianie mailów z
redaktorem, gdy pachnące farbą drukarską i klejem egzemplarze
autorskie w końcu trafią na Twoją półkę... Otóż wtedy
istnieje ryzyko, że przeczyta to ktoś, kogo wolałbyś nie mieć
jako czytelnika.
Na przykład ja.
Ale da się uniknąć sytuacji, w
której zostałbym odbiorcą Twojej twórczości. Oto jak:
1. Wydaj tomik poezji. Nie ma szans,
abym poświęcił mu choć chwilę uwagi. Jak mam coś czytać, to
będzie proza.
2. Napisz gigantyczne fantasy,
zainspirowane "Game of thrones". Zacznij je od długiego na
dwadzieścia kartek spisu osób dramatu. Dla pewności dopieprz
jeszcze mapę - stworzoną według zasady "tutaj dam górę,
tutaj morze, tam lasy - nieważne, że rzeka płynie pod górę,
nieważne, że nie ma gdzie uprawiać roli, nieważne, że tutaj nie
powinno być pustyni, tylko rozległe bagno". Jeśli przetrwam
listę płac z imionami brzmiącymi jak przypadkowy zlepek głosek,
to widok mapy z łańcuchami górskimi zderzającymi się idealnie
pod kątem prostym niezawodnie odstraszy mnie od dalszej lektury.
3. Napisz opowieść osadzoną w
świecie postapokaliptycznym - ale nawet nie wspomnij, jaka była ta
apokalipsa. Nie przemyśl konsekwencji wojny
nuklearnej/biologicznej/totalnej. Ot, szlag trafił wszystko, nie
wiadomo dlaczego, i nagle świat jest pełen Mad Maxów i
barbarzyńców. Nie zastanów się nawet na chwilę, jaki model
społeczeństwa wyłoni się ze zgliszczy. Nie przemyśl, na czym
teraz będzie się opierała ekonomia. Po prostu, nie ma więcej
krajów, telewizji, prądu, a Mad Maxy walczą z obłąkanymi
barbarzyńcami. Gwarantuję, że najdalej po wystrzeleniu przez
Twojego głównego Mad Maxa, to jest - bohatera, otóż najdalej po
tym, jak wystrzeli po raz pierwszy ze swojego shotguna, ja zatrzasnę
książkę i oddam ją na pomoc dla powodzian. Z zastrzeżeniem, że
ma zostać wykorzystana jako opał, albo papier toaletowy, a nie
lektura.
4. Napisz kryminał, w którym bohater
nie jest gliniarzem, ale i tak ma dostęp do wszelkich aspektów
policyjnego śledztwa, który przeocza wskazówki, które podałeś
czytelnikowi, a na końcu zbiera wszystkich podejrzanych w jednym
pokoju i przez pięćdziesiąt stron tłumaczy im, jaki jest
inteligentny, jak wydedukował kto jest mordercą, no i że zabił
lokaj. Ewentualnie bohater może być policjantem - ale, ponieważ
policja ma dziwne stopnie służbowe, niech każdy gliniarz, z
bohaterem włącznie, będzie komisarzem. Tak dla uproszczenia.
5. Zmieniaj narratora. Wierzę, że
jeśli autor zaczyna od narracji trzecioosobowej, to ma tak pisać
całą książkę. Jeśli zdecydował się na pierwszoosobową, też
musi ponieść konsekwencje i nie zmieniać narratora według
własnego widzimisię.
Jeśli autor wybrał narrację w
drugiej osobie - zasłużył na papierosa. Wypalonego pod ścianą, z
opaską na oczach, po którym następuje salwa plutonu egzekucyjnego.
W każdym razie - nie cierpię obecnego
przyzwolenia na przeskakiwanie między narratorami. Napisz jeden
rozdział w pierwszej osobie, a potem jeden w trzeciej - i masz
pewność, że nie zostanę Twoim czytelnikiem.
6. Pisz w czasie teraźniejszym, bez
jakiegokolwiek logicznego uzasadnienia. Podobnie jak zmienianie osoby
narratora, zasadniczo nie jest to błąd, ale i tak jest skuteczną
strategią, aby mnie zniechęcić.
7. Napisz fantasy, w którym stosujesz
zmyślone nazwy w opisach. Na przykład:
"Łowca akghilów rozejrzał się
po komnacie księcia. Na podłodze leżały votkańskie kobierce,
szerokie łoże z takvahańskiego slughrota rozpierało się
naprzeciw kominka..."* I tak dalej. Nie wiem - i za chuja mnie
nie obchodzi - z czego wykonano mebel, ani skąd pochodzą kobierce.
To komnata księcia, zakładam, że umeblowano ją z przepychem.
Jeśli zmuszasz mnie do przegryzania się przez przypadkowe zlepki
głosek - good bye and good riddance.
8. Użyj któregoś z następujących
wyrazów: wampir, zombie, wilkołak, wiedźmin**, buzujące hormony,
szkoła czarodziejów, Cthulhu, prawda historyczna, krasnolud, elf. O
ile nie nazywasz się sir Pratchett - wyrzucam Twoją książkę
przez okno.
9. Napisz opowieść z bohaterem,
któremu nie chcę towarzyszyć.
I tutaj powinien nastąpić opis
takiego bohatera - ale jednak nie, nie tym razem. Ten tekst jest dość
długi, a przecież chcę, abyś wrócił do tego zakątka Sieci za
kilka dni. Więc wkrótce rozwinę myśl i wyjaśnię, jakiego musisz
stworzyć bohatera, aby zapewnić sobie, że nie zostanę Twoim
wiernym czytelnikiem.
------------------------------
* Przykład zmyśliłem na potrzeby
tego tekstu. Ale inspiracją dla tego krótkiego opisu były książki
panów Brenta Weeksa i M. W. Stovera.
** Zdaje się, że nie możesz - bo
naruszyłbyś prawo autorskie. Ale jeśli przypadkiem piszesz coś o
jakimś zupełnie innym, supermęskim zabójcy potworów...