Zdejmij rękę z myszki. Popatrz na nią. Teraz przyjrzyj się swojej klawiaturze. Czy widzisz gdzieś logo "Razer"? Jeśli tak, to czy cieszy Cię ten sprzęt i dumą napawa fakt należenia do "Cult of Razer"?
Jeśli tak, to nie czytaj dalej. Miło, że tu zaglądasz, do zobaczenia za tydzień.
Jednak jeśli nie jesteś maniakiem Razera...
*
Nie zawsze pracuję/bawię się na laptopie. Korzystam też z normalnego, stacjonarnego peceta - bo mam w nim więcej gigabajtów, gigahertzów, cali, pikseli i w ogóle wszystkiego.
Kiedyś wystarczyła mi mycha z dwoma klawiszami i scrollerem, plus standardowa do bólu klawiatura. Te czasy niestety minęły.
Zabawne, ale choć nie gram w te wszystkie moby, wowy, ememoerpegery ani koła djuty - otóż mimo tego lubię mieć peryferia z mnóstwem dodatkowych, konfigurowalnych klawiszy. Bo chcę szybko obsługiwać odtwarzacz muzyki, bo lubię mieć kilka makr, przydaje mi się podświetlana klawiatura...
Dobrych kilka lat temu byłem stałym użytkownikiem sprzętu A4Tech. Klawiatura miała taki układ jak lubiłem, dodatkowy hub USB, gniazda jack, klawisze do kontroli muzyki, a kosztowała poniżej stówki. Myszka tej samej firmy miała trzy dodatkowe klawisze, kosztowała jakieś siedem dych.
Ale... Kiedy po roku zdechła pierwsza myszka (martwy prawy klawisz), kupiłem następną tej samej firmy, zakładając, że trafił mi się felerny egzemplarz. Druga mycha pożyła też rok, po czym zrąbał się scroller. (Oczywiście, taki drobiazg jak niedziałający klawisz czy kółko nie powstrzymywały mnie przed używaniem mychy jeszcze przez rok czy dwa... ale w końcu traciłem cierpliwość.)
No i tak z półtora roku temu kupiłem sobie gamingową mychę. Za jakieś, o zgrozo, trzy stówki.
Razer Naga Hex.
Z początku była fantastyczna. Chodziła precyzyjniej od A4Techów, miała osiem dodatkowych klawiszy, świeciła na czerwono... Tylko wkurzały mnie dwie rzeczy: gdy zainstalowałem soft, natychmiast zostałem powitany zdaniem "Welcome to the Cult of Razer". To nie było dla mnie zbyt atrakcyjne psychologicznie, ale co tam, myszka przecież działa dobrze. Drugą rzeczą było to, że soft co kilka dni/tygodni ściągał sobie aktualizację, która z mojego punktu widzenia nie zmieniała ABSOLUTNIE NIC, po czym domagał się resetu komputera.
Jakoś z tym żyłem.
Mało tego, w pewnym momencie uznałem, że stać mnie na upgrade klawiatury (chciałem mieć w końcu taką z podświetlanymi klawiszami, czyli jedyną funkcją brakującą w moim wiernym A4Techu).
No i zacząłem sprawdzać najróżniejsze recenzje klawiatur Razera.
O żesz kurwa... Klawiatury za trzy, cztery stówki, a wszystkie się psuły na potęgę. To nie wyglądało zachęcająco. Wstrzymałem się z zakupem. I bardzo słusznie.
Mniej niż rok po zakupie, Naga Hex zaczęłą mnie gnębić dwuklikiem. Dla szczęśliwców, którzy nie wiedzą o czym piszę: klikasz raz, a mycha wysyła do kompuetra DWA sygnały. Trudno z czymś takim pracować.
Oczywiście, jak na porządnego elektronicznego gremlina przystało, dwuklik pojawiał się tylko co jakiś czas, w najbardziej nieodpowiednich momentach. Przez większość czasu mysz działała normalnie (nie licząc softu, upierdliwie domagającego się resetu po cotygodniowym update'cie). Jakoś z tym żyłem - do cholery, zapłaciłem za ten kawałek plastiku koło trzech stówek! Nie poddam się tak łatwo.
Po kilku dalszych miesiącach nawalił scroller.
Ponieważ czułem się wyjątkowo przy forsie, no i chciałem sprawdzić, czy kupienie sobie nowych zabawek nie odwróci mojej uwagi od wszystkich dziwnych głosów w mojej głowie - zdecydowałem się na zakup nowego sprzętu.
Ten tekst piszę na klawiaturze Steelseries z gigantyczną spacją, a obok spoczywa w pełnej gotowości myszka Logitech, który chodzi o cały kosmos precyzyjniej od badziewnego Razera. Nie chcę nawet myśleć, ile na to poszło forsy, ale wiem jedno - jeśli te peryferia też nawalą po jednym roku, wracam do sprzętu kosztującego po siedem dych.
Nigdy też nie wrócę do sekty Razera.
*
Wbrew pozorom, ten wpis nie służy tylko narzekaniu na elektronikę wyprodukowaną jak najmniejszym kosztem w Chinach.
Chcę też napisać o ludziach z Kultu Razera.
Na początek, nazwa "kult", wymienna w mojej głowie z wyrazem "sekta", jest w pełni uzasadniona.
Mamy kogoś, kto wmawia ludziom desperacko pragnącym należeć do jakiejś grupy, że posiadacze produktów Razera to rodzaj elity. Mamy różne akcje promocyjne - na przykład Razer daje sprzęt profesjonanym graczom w zamiam za reklamę.
A ludzie to kupują.
Nie tylko w sensie płacenia przy kasie za pudełko z tandetnym, zbyt wysoko wycenionym chińskim badziewiem. Kupują też te bzdury o elicie. I bardzo chcą w nie wierzyć.
Ktoś zachwalał kolejną mychę Razera, jednocześnie tłumacząc, że musiał ją kupić, bo trzy poprzednie tej samej firmy się połamały (te kawałki klawiszy, które popychają switcha), albo - to jednak popularny problem - złapały nieuleczalny przypadek dwukliku.
Ktoś pokazywał, jak wyczyścić przełączniki mychy, aby znowu działała jak nowa - ale nie wspomniał o tym, że teflonowe pady, które trzeba zedrzeć, aby dostać się do śrub, należy kupić nowe - a ponieważ mają "Zero Friction" (znaczy, są magiczne i prawa fizyki się ich nie imają), to nowe pady kosztują prawie tyle, co nowa mysz. Rzeczony domowy mechanik wspomniał za to, że mimo udręki związanej z rozbieraniem, czyszczeniem i składaniem pieprzonego złomu, po następnych trzech miesiącach problem wrócił i nic już na niego nie pomaga.
Jedna z recenzji klawiatury Razera zawierała perełkę. Facet zachwycał się klawiaturą, a na koniec, od niechcenia wspomniał tylko, że co jakiś czas klawiatura przestaje reagować na klawisze i trzeba ją wypiąć i wpiąć z powrotem do komputera. Ale nie ma problemu, zdarza się to najwyżej dwa, trzy razy dziennie...
Chciałem się tutaj podzielić z Wami następującą refleksją:
Nie ma takiego gówna, którego nie wciśnie się ludziom za nieuczciwie wysoką cenę, jeśli tylko wmówi się palantom, że kupując je, stają się wyjątkowi.
To zupełnie jak z iPhonami i iPadami...
Szlag, narażę się DWÓM sektom...
OK, od początku. Wyciągnij na stół swój telefon. Jeśli masz tablet, połóż go obok. Czy widzisz na którymś logo Apple?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz