Jeśli mieszkasz w Krakowie, wiesz, że
Krakowem rządzą sprytne chłopaki. I nie przestają udowadniać
swoich talentów cwaniacko-urzędniczych.
Oto ostatni przykład: Program SOWA.
W teorii chodzi o to, że zostaną
wymienione stare latarnie uliczne na nowe, takie z diodami LED.
Fakt, jest w mieście kilka latarni,
które nadają się do wymiany - ale to jakiś ułamek całości.
Czemu wymieniać wszystkie? Czemu wydawać forsę na wymianę tego,
co wciąż działa?
Oficjalna odpowiedź naszych łebskich
u władzy: ekonomia i trochę jakby ekologia. Bo LEDy jedzą mniej
prądu - czyli rachunki za światło będą niższe, no i jak coś
zjada mniej prądu, to niedźwiedzie polarne się cieszą, bo mniej
węgla musi spalić elektrownia.
Każdy, kto potrafi złożyć do kupy
dwie myśli od razu zobaczy, że argument o mniejszym
zanieczyszczaniu środowiska jest bzdurą (elektrownia produkuje tyle
prądu, ile produkuje, nieistotne, ile zużywają latarnie). Ale
faktem jest, że rachunki powinny być mniejsze.
Czy na pewno?
Otóż według wyliczeń (nie moich,
rzecz jasna, tylko profesorów. Takich z uniwersytetu, a kilka
uniwerków w tym mieście jest) ta inwestycja zwróci się za jakieś
czterdzieści do sześćdziesięciu lat.
Gwarantowana żywotność latarni LED
wynosi dziesięć lat. Jeszcze raz, cyframi: 10 lat.
Inwestycja nie ma prawa się zwrócić.
A w takiej Łodzi, która uczyniła ze
swoim oświetleniem ulicznym to samo, jakimś cudem się wkrótce się
zwróci. Jak?
Otóż planowana wymiana latarni w
Krakowie powinna kosztować (znowu, według profesorów) jakieś
dziewięć milionów złotych z kawałkiem. Ta kwota ma szansę się
zamortyzować, zanim przyjdzie wymieniać zdychające po dekadzie
LEDy.
Tymczasem w Krakowie wymiana latarni
będzie kosztować... Trzydzieści dwa miliony złotych. Jeszcze raz,
cyframi: 32 000 000 złotych.
Jakim cudem, zapytacie?
Ano takim, że nie wymieniamy tylko
tego kawałka na górze latarni, w którym obecnie siedzi żarówka.
O nie, my w Krakowie się nie opieprzamy i wymieniamy CAŁĄ
latarnię. To na górze, słup, kabel i w ogóle.
Po co? Słup nie wpływa na zużycie
prądu. O ile nie jest uszkodzony, może jeszcze stać latami.
Odpowiedź, której nikt oficjalnie nie
udzieli, jest dość oczywista.
Do Krakowa ma zawitać wkrótce Papież
i pielgrzymi. Więc słupy mają się, kurwa nędza, błyszczeć. Ale
przecież nikt nie wyciągnie z budżetu forsy na to, żeby słupy na
przedmieściach były ładniejsze.
Więc wmówimy prolom, że forsa z ich
podatków pójdzie na zbożny cel oszczędzania na prądzie. Lud jest
tak ciemny*, że to kupi.
Oj, łebskie te nasze chłopaki u
władzy, oj łebskie, że aż dupsko ściska.
Tylko jedno im nie wyszło: przetargu
nie wygrała firma z Krakowa, ino z Warszawy. I tak Warszawa się
wzbogaci, a my zostaniemy z gołymi dupami. Fakt, ładnie
oświetlonymi, ale jednak gołymi.
---------------------
* A jest - bo w wyborach wybrał
dokładnie tę samą ekipę, która w poprzedniej kadencji
upierdoliła sobie nieprzemyślaną walkę ze smogiem i zimową
olimpiadę.