Jak inaczej wytłumaczyć to, co widzę w doniesieniach prasowych?
Zbawiciel na Ukrainie. Twierdzi, że polscy politycy powinni być bardziej zaangażowani w sprawy na Ukrainie. Że Ukraina jest taka ważna dla Europy.
Niesamowite.
W moim świecie Zbawiciel stoi na straży suwerenności narodu. Naszego, ale sądzę, że w takim razie wierzy też w to, że państwa ościenne również powinny suwerennymi pozostać. W moim świecie Zbawiciel gardłował przeciw wejściu Polski do Unii, właśnie ze względu na utratę suwerenności. W moim świecie Zbawiciel zawarł nawet pakt stabilizacyjny - który w żadnym sensie, z wyjątkiem praktycznego i faktycznego, nie był koalicją - pakt ów zawarł z ugrupowaniami najbardziej antyunijnymi, które zresztą po wstąpieniu do Unii pierwsze rzuciły się do europejskiego koryta.
Za to w tym równległym świecie Zbawiciel jest prounijny. Wierzy, że kraje ościenne mogą się do woli wpieprzać w sprawy wewnętrzne sąsiadów. Zaraz usłyszę, że Zbawiciel chce konsultować polski budżet z Angelą Merkel.
Brave new world.
Jutro sprawdzę, czy w tym świecie fajki są tańsze, wódka smaczniejsza, i czy "Conan the Barbarian" jest dobrym filmem.