Opowiem Wam historię, której nie
opowiedziałem dotąd nikomu.
To prawdziwa historia. Wydarzyła się
kilka lat temu - miałem wtedy jeszcze psa, z którym chodziłem na
spacery.
Była jesień, wczesny wieczór, ale
ciemno jak w nocy. Dość ciepło i sucho, niemal bezwietrznie, na
niebie nie było widać gwiazd ani księżyca. Razem z psem szliśmy
sobie mało uczęszczaną trasą, żeby czworonóg mógł w spokoju
się załatwić. Byliśmy sami - w zasięgu wzroku akurat nie było
absolutnie nikogo.
W pewnym momencie pies się zatrzymał
w wiadomym celu. Poluzowałem smycz, wyciągnąłem z kieszeni Pall
Malle i Zippo. Zapaliłem.
Zaciągnąłem się i wydmuchnąłem
dym w górę - z usilną nonszalancją kogoś, kto za wszelką cenę
nie chce koncentrować się na ruchach jelit psa.
Na niebie zobaczyłem dwa czerwone
światełka.
Poruszały się bezgłośnie, powoli.
Samolot, pomyślałem, ale natychmiast
uświadomiłem sobie, że samoloty nie świecą ciągłym światłem,
tylko migają kilkoma kolorami. Zapomniałem o psie i skupiłem się
na światłach na niebie.
Nagle, bez wyraźnego powodu, jedno
światełko skręciło o dziewięćdziesiąt stopni i odleciało, a
drugie podążało tym samym, co dotąd kursem.
Pies zajęczał. Raz i drugi.
Pospiesznie wróciliśmy do domu. Całą
drogę zerkałem w niebo, obserwując przelot czerwonego światełka.
Nikomu o tym zdarzeniu nie
opowiedziałem. Aż do dzisiaj.
Co mnie zmotywowało?
Otóż znalazłem niesamowite miejsce w
Sieci:
Fundację Nautilus, mieszkającą pod
adresem www.nautilus.org.pl
Fundacja zajmuje się wszystkim, co
paranormalne: ufo, duchy, esp, kryptozoologia... Wszystko.
Zaimponowali mi na zasadniczym
poziomie. W przeciwieństwie do innych stron zajmujących się
zjawiskami w stylu X-Files, na witrynie Fundacji nie zostałem
zaatakowany bannerami, reklamami i zachętami do zakupu jakiejś
książki, płyty DVD, czy zgoła magicznych kryształów. Wygląda
na to, że Nautilus w Internecie nie działa dla zysku. Myślę, że
robią to dla idei - poświęcają swój czas, żeby każdemu, kto
chce o tym przeczytać, wyjaśnić w jaki sposób widzą i rozumieją
rzeczywistość.
Krótko mówiąc, w kwestii
fundamentalnej Fundacja Nautilus robi dokładnie to, co ja. Tak samo
jak ja mają swój światopogląd i raczej nic już go nie zmieni.
Jest jednak między nami pewna różnica.
Otóż dla Nautilusa każda skaza na
zdjęciu jest dowodem na istnienie UFO albo duchów. Każdy bełkot
dziecka dowodzi wędrówki dusz. Moje ulubione: Dynamo (przy innej
okazji pisałem, że mam go za fatalnego iluzjonistę) jest według
FN.... ni mniej ni więcej, tylko prawdziwym czarodziejem. Mało
tego, ponieważ chodził po wodzie, jest nowym Jezusem. Bo to, co
można zobaczyć w telewizji, to niezbity dowód na jego magiczne
talenty... Mówiąc krótko - nawet gdyby rzeczywiście któraś z publikowanych przez FN historii była prawdziwa, to utonęłaby wśród tuzinów nadinterpretacji i bzdur.
Ja z kolei jestem sceptykiem. Nie
wierzę w UFO*, duchy, chupacabrę ani Big Foota. Tarot, wróżby i horoskopy mnie śmieszą. Jasnowidzenie? Wciąż, jak Jay Leno, czekam na nagłówek "Jasnowidz wygrywa na loterii". Dynamo jest dla
mnie pospolitym ulicznym kuglarzem, który ma po prostu dobrego
agenta i niezłego prawnika (jedyna magia, jaka ma miejsce, to
kreatywny montaż materiału filmowego i tzw. NDA). Są inne,
nierealistyczne koncepty w które wierzę: Wolność Słowa, Wolność
Wyznania, Wolność do Palenia, Picia i Jedzenia wszystkiego, na co
mam ochotę i na co mogę sobie pozwolić finansowo, Etyka,
Równouprawnienie, Humanitaryzm... takie efemeryczne ułudy. Ale,
niech to cholera, nie wierzę, że Dynamo jest Mesjaszem.
A co z moim spotkaniem z UFO?
Cóż, mógłbym złośliwie
stwierdzić, że nie był to statek kosmiczny, a było to UFO w
sensie dosłownym: niezidentyfikowany obiekt latający. Oczywiście,
to bzdura. Doskonale wiem, co widziałem.
Tak zwany chiński lampion. Taki
papierowy mały balon, z palącą się świeczką. A raczej dwa
lampiony, lecące obok siebie.
Ale skoro leciały obok siebie, jakim
cudem jeden skręcił? Lampiony nie mają napędu. Musiał być
statkiem kosmitów, racja?
Nie. Ile osób jednocześnie w tym
samym miejscu mogło postanowić wypuścić taki lampion? Kilka? A
może tylko jedna? Najpierw zapalono świeczkę w pierwszym i zaczął
się on wznosić. Dopiero potem zapalono drugą świeczkę.
Pierwszy lampion miał kilka metrów
przewagi wysokości nad drugim. Nie leciały "obok"
siebie...
Ciężko z ziemi, w nocy, na gołe oko
ocenić, jaka jest odległość między dwoma świecącymi
lampionami, unoszącymi się nad ziemią. Ciężko nawet próbować
ocenić, jak wysoko się unoszą.
Pogadajcie przez chwilę z jakimś
baloniarzem. W pewnym momencie - może akurat padać wyraz
"konwekcja" - złapiecie się na tym, że przestaliście
słuchać i zastanawiacie się, jaka jest w łóżku atrakcyjna
sąsiadka. Ale z odrobiną koncentracji wyłowicie najważniejszą
informację: jest coś takiego, jak prądy powietrzne. Taki lampion
waży tyle, co poczucie wstydu posła na Sejm RP. Jeśli na wysokości
dwudziestu, trzydziestu metrów nie wieje - bo w okolicy są drzewa,
bloki i co tam jeszcze - to ponad dachami i wierzchołkami, może już
wiać jakiś wiaterek. Niewiele potrzeba, żeby zmienić kurs czegoś,
co prawie nic nie waży. Stąd raptowny skręt jednego światełka.
No dobrze, a jęki psa? Zwierzęta
wyczuwają rzeczy nadnaturalne.
Jeszcze żadne zwierzę nie pokazało
mi tej umiejętności. A co do jęków mojego psa... On miał wtedy
szesnaście lat, brał leki na serce i środek łagodzący ból
stawów, a w domu czekały na niego wlewki z diazepamem na wypadek
ataku padaczkowego. Po prostu coś staruszka zabolało. I tyle.
Oczywiście, mogę się mylić.
Możliwe, że NAPRAWDĘ WIDZIAŁEM PIEPRZONY STATEK UFOLUDKÓW!
Jednak łatwiej mi uwierzyć, że to
był lampion, niż statek kosmitów, którzy pokonali lata świetlne,
żeby zobaczyć, co słychać na naszej planecie, postanowili zrobić
to chyłkiem, tak, żeby nikt nie widział, nie pokazali się
publicznie... tylko zapomnieli wyłączyć światła pozycyjne...
Kurde, te kosmity to jakieś głupie bestie, panie dzieju...
A Wy? Macie jakieś historie, których
nikomu nie opowiedzieliście, bo były zbyt fantastyczne?
Jeśli tak, to moja rada: zachowajcie
je dla siebie. Jeśli przekażecie je komuś w rodzaju internetowego
portalu zajmującego się zjawiskami paranormalnymi, nie otrzymacie
sensownego wyjaśnienia Waszych doświadczeń. Co najwyżej Wasza
historia wyląduje obok materiału przekonującego o nadnaturalnych
zdolnościach ulicznego magika**.
-------------------
* Życie pozaziemskie to zupełnie co
innego.
** Tak swoją drogą - co to, kurwa, za
uliczna iluzja, którą można obejrzeć tylko w telewizji?