Jak zacząć przygodę z szybkowarem.
Krok 1:
Wypatrzeć w ulotce okolicznego supermarketu szybkowar, rzekomo tańszy o 50%.
Krok 2:
Nieopatrznie wspomnieć o tym komuś z rodziny i dać się przekonać, że szybkowar to tańsze, zdrowsze i smaczne jedzenie.
Krok 3:
Kupić szybkowar, nie zdając sobie sprawy z tego, jak ciężki to skurwiel, po czym nieść go przez jakieś dwa kilometry do domu w rękach.
Krok 4:
Przekonać się, że instrukcja, choć po angielsku, jest nie do końca zrozumiała - a z pewnością niejasna w kwestii czyszczenia zaworu. W innych punktach tekst sam sobie czasem przeczy. Odkryć, że uszczelkę trzeba wymieniać co rok. Zorientować się, że nie wiadomo, gdzie kupić tę cholerną uszczelkę.
Krok 5:
Dopiero teraz zwrócić się do Googla Wszechmocnego i zbadać temat.
Krok 6:
Znaleźć firmę, która sprzedaje szybkowary, ma duży asortyment, w tym uszczelki i zawory do sprzedawanych modeli, poza tym umieszcza na swojej stronie całą książkę kucharską przepisów na dania z szybkowaru. Odkryć, że za te same pieniądze, co w supermarkecie dało się kupić szybkowar o sensowniejszej pojemności, z lepszymi zabezpieczeniami i później bez trudu da się zamówić do niego odpowiednią uszczelkę.
Krok 7:
Pogodzić się z problemem uszczelki i w końcu zdecydować się ugotować coś w szybkowarze. Na początek, powiedzmy ziemniaki - bo są tanie, a jak się rozgotują, to można udawać, że od początku chciało się zrobić puree.
Krok 8:
Nerwowo, wielokrotnie przeczytać instrukcję, cały czas wyobrażając sobie, jakie obrażenia można ponieść wskutek eksplozji i poparzeń parą wodną.
Krok 9:
Przygotować telefon na wypadek konieczności wzywania pomocy.
Krok 10:
Nastawić te pieprzone ziemniaki, na kóre i tak nie ma się apetytu.
Krok 11:
Czuć się jak saper w obliczu niemieckiego niewypału, wpatrując się w szybkowar, stopniowo nabierający temperatury.
Krok 12:
Zawór bezpieczeństwa się zamyka, przez chwilę nic się nie dzieje - czekać, aż narastające ciśnienie pary rozerwie garnek na strzępy, eksplozja pośle parę, bryłki ziemniaków i wodę o temperaturze 120 stopni w twoją stronę.
Krok 13:
Z lekkim zdziwieniem i nieufnością przekonać się po kilku minutach, że regulator ciśnienia jednak działa, wypuszczając ze wściekłym sykiem nadmiar pary.
Krok 14:
Przypomnieć sobie, że gdy tylko regulator zaczął syczeć, należało ustawić timer, żeby nie rozgotować upiornych ziemniaków.
Krok 15:
Zgadywać, czy minęło już dość czasu, po czym zgasić palnik i czekać, aż opadnie nadmiar ciśnienia.
Krok 16:
Ręcznie spuścić resztkę pary z szybkowaru, ostrożnie przekręcając regulator. Prawidłowo wykonuje sie to z ciężką rękawicą kuchenną na łapie, kucając przy kuchence, aby spodziewana eksplozja pary przeleciała nad głową.
Krok 17:
Ze zdumienim stwierdzić, że para jednak nie eksplodowała i nie poniosło się żadnych szkód na ciele - choć co do umysłu ciężko mieć pewność.
Krok 18:
Przekonać się, że ziemniaki są ugotowane i jadalne, ale co z tego, jeśli wskutek stresu żołądek jest tak ściśnięty, że obiad nie wchodzi w grę? Zauważyć, że nie przygotowało się na obiad nic poza tymi ziemniakami. Rozważyć i odrzucić zamówienie pizzy.
Krok 19:
Znowu zacząć martwić się o dostępność uszczelki do posiadanego modelu szybkowaru.
Krok 20:
Następnego dnia, podczas biegania, zobaczyć ładną dziewczynę, idącą od strony supermarketu i dźwigającą taki sam szybkowar. Pocieszyć się, że nie jest się jedynym, który będzie musiał za rok skombinować tę wredną, chędożoną przez cuchnącego kundla, orzyganą przez plugawego żula uszczelkę.