Nie mam we krwi fanowskiego genu.
Mam gen antyfanowski, ale to chyba jasne dla każdego, kto przeczytał choć kilka moich tekstów.
Wracając do niedoboru genu fanowskiego w moim organizmie:
Mam tu na myśli to, że nawet jeśli coś - książka, film, muzyka, cokolwiek - mi się spodobało, to twórca nie ma u mnie taryfy ulgowej. Nie przyjmuję każdego dzieła sygnowanego tym samym nazwiskiem bezkrytycznie.
Dlatego nie robią na mnie wrażenia nowe filmy Tarantino i Christophera Nolana. Dlatego wolę Deep Purple z Morsem, a nie z Blackmoorem...
No dobrze... Zdarza mi się być fanem. Ale sprowadza się to do tego:
Terry Pratchett.
Iron Maiden.
Charlie Brooker.
Jeśli jeszcze o tym nie wiecie, najlepsze podsumowania tego, co widać w mediach popełnia Charlie Brooker. Jeśli nie widzieliście żadnego epizodu "Black Mirror", koniecznie obejrzyjcie.
Jeśli nie lubicie The Blockheads, nie uruchamiajcie poniższego klipu.
PS. Nawet u Brookera mógłbym się do czegoś przyczepić. Na przykład do niektórych kijowych segmentów w Weekly Wipe'ach... segmentów zrealizowanych przez zaproszonych gości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz