poniedziałek, 25 maja 2015

Dobra Nowina!

Dobra nowina jest taka, że wreszcie skończyła się kampania wyborcza. Ten festiwal właziwdupstwa, wazeliniarskiego składania obietnic bez pokrycia, traktowania narodu, jakby zamiast mózgów miał kalafiory, ten wyścig w prostytuowaniu godności kandydatów i ich rodzin, ten, za przeproszeniem, "pojedynek na spoty" dobiegł litościwego końca...

... tak swoją drogą, wolałbym, żeby kandydaci coś sobą reprezentowali, a nie tylko kombinowali, jaki spot pomoże im zyskać te mityczne "niezdecydowane procenty".

Zagłosowałem.
Nie, nie ma żadnej różnicy, na kogo.
Żaden z kandydatów nie oferował (nawet w swoich najordynarniejszych kłamstwach i obietnicach bez pokrycia) tego, co by mnie interesowało.
Z mojego punktu widzenia obaj są do niczego. Obaj są prawicowymi oportunistami.
Osobiście mogę podsumować przebieg całej kampanii w sposób graficzny:



W chwili, kiedy to piszę, nie znam jeszcze ostatecznych wyników. Ale, niezależnie od tego, kto został zwycięzcą, mogę zadedykować mu odrobinę muzyki:





Chociaż... zaczynam podejrzewać, że może jednak demokracja ma jakąś zaletę. Wygląda na to, że demokratyczne społeczeństwo rzeczywiście dostaje takiego reprezentanta, na jakiego zasługuje.

A teraz chwila spokoju, zanim zacznie się cyrk okołokampanijny wyborów sejmowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz