poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Trzydzieści trzy za parę miesięcy...

Kurwa, starzeję się.

Czas ucieka. Przybywa mi lat - jak wszystkim. Wszyscy się starzejemy, nic się na to nie poradzi*. Ale jakoś nie chciałem w to wierzyć, podświadomie wiedziałem, że mnie proces starzenia nie dotyczy, że zawsze będę w miarę zdrowy i młody, cholera, przecież gram główną rolę w filmie zatytułowanym "Autobiografia", rozgrywającym się w czasie rzeczywistym, z kiepską reżyserią, ale wspaniałymi dekoracjami i rekwizytami, ze słabymi postaciami drugoplanowymi, ale wybitną kreacją roli głównej i zajebistą muzyką... mówiąc krótko, mnie nie dotyczą te same reguły, co pospólstwa, bo przecież ja jestem wyjątkowy - znowu, jak wszyscy.

Niestety, co jakiś czas przypominam sobie, że jestem tylko zabawnym skutkiem poplątania neuronów, samoświadomym umysłem błędnie przeświadczonym o własnej wolnej woli**, ubranym w stertę mięsa i kości, które nieubłaganie się starzeją. Pomijając oczywiste dowody fizyczne (pierwszy z brzegu: siwizna na skroniach i brodzie), są też inne, bardziej dające do myślenia.

Mój umysł też się zmienia.

Najnowszy dowód: lektury szkolne, których nienawidziłem, bo powinienem je czytać, zamiast chodzić na koncerty, pić gorzałę i zdobywać doświadczenia seksualne; te same lektury, których nie mogłem strawić, bo były napisane jakimś ciężkim, nudnym stylem, a nie tak jak książki Sapkowskiego...

Nie, muszę zacząć od początku.

Początek tego wpisu to książki Rafała Dębskiego o komisarzu Wrońskim.
Próbowałem je czytać i nie byłem w stanie.
Intrygi, jak dla mnie, były rodem z Pana Samochodzika. Główny bohater mnie nie zainteresował ani na chwilę. Samo słowo "komisarz" w prozie działa mi na nerwy - jak zwykle, chciałbym odesłać autora na stronę główną policji, żeby sprawdził stopnie służbowe i zastanowił się, czy gliniarz z jakiegoś zadupia, gdzie jest jeden posterunek i trzech policjantów ma szanse być komisarzem.
Ale tak naprawdę nie byłem w stanie czytać sagi o Wrońskim ze względu na dialogi. Przegadane, nudne i nienaturalne...

... no dobra, szybka dygresja. Dialogi w prozie nie mogą być naprawdę "naturalne". Posłuchajcie przez pięć minut cudzej rozmowy - to niegramatyczny bełkot, pełen nieartykułowanych dźwięków, a jak do tego dodać jeszcze gesty i mimikę, to pisarz, który dąży do "naturalnego" dialogu może sobie co najwyżej palnąć w łeb, albo poszukać innego zajęcia. Kiedy piszę o naturalnym dialogu, mam na myśli taki, który co najwyżej brzmi w miarę naturalnie. Powiedzmy, że to taka rozmowa, która może obleciałaby w filmie (ale, na Cthulhu, nie takie pokraczne łamańce, jak dialogi z polskich seriali i telenowel).

... słowem, dialogi w świecie Wrońskiego brzmią, jakby pisano je z myślą o telenoweli. Ponieważ nikt nie zapłaci mi za przeczytanie sagi o komisarzu W., zdecydowałem się pieprznąć tymi książkami o ścianę i znaleźć sobie inną lekturę.

Ciąg dalszy tego wpisu to wolnelektury.pl

To takie zabawne miejsce w Sieci, gdzie można znaleźć (i legalnie pobrać) lektury szkolne.
Wciąż, po tylu latach od matury, na samą myśl o Żeromskim robi mi się słabo... więc skierowałem swoją uwagę na Reymonta.

Ściągnąłem sobie pdf z "Ziemią Obiecaną" - przy okazji wyraźnie zaznaczę, że do tej pory nie widziałem filmu, nie czytałem też książki, więc nie znam fabuły ani zakończenia (zdaje się, że moja polonistka ustalając lektury wolała katować nas "Chłopami").

Książka jest przygotowana z myślą o uczniach, którzy są katowani nią przez swoje polonistki. Więc na dole strony mamy przypisy z tłumaczeniem co trudniejszych wyrazów, a na marginesach jakieś oderwane od kontekstu i rzeczywistości hasła, które zapewne może rozszyfrować tylko mózg licealisty na dopalaczach.

Przykład: 21 strona, Borowiecki z ekipą w teatrze.
Na marginesie strony agent J-23 szyfruje: "Kobieta, Jedzenie" (jest to obok akapitu, w którym Reymont zamieścił opis kobiety, rzeczywiście, ale to "jedzenie" to... niewinne porównanie twarzy do pieczonej bułki.)
Na dobitkę przypis, w którym tłumaczy się, że antrakt to przerwa. Jeśli współczesna młodzież nie wie takich rzeczy, a nauczyciele wymagają od nich, żeby pamiętali, że u Reymonta w jednym akapicie jest "Kobieta" i "Jedzenie", nawet jeśli nie ma tam jedzenia... to może od razu wypowiedzmy wojnę totalną Rosji, niech jebną w nas kilkoma głowicami atomowymi, bo NIE MA NADZIEI NA PRZYSZŁOŚĆ.

Abstrahując od tego, jakie spustoszenie sieje się w głowach młodych ludzi wymagając od nich, aby rozkładali nieistotne akapity chirurgicznymi narzędziami i wydobywali z nich "Jedzenie" - czytelnik, który ma jaką-taką wiedzę i nie musi sprawdzać znaczenia "antraktu" albo "bares Geld", jest w stanie po kilkunastu stronach nauczyć się ignorować "pomoce" dla dzieci specjalnej troski i zwyczajnie zagłębić się w lekturze.

I teraz zabawna sprawa: to czyta się całkiem przyjemnie. Borowiecki nie jest komisarzem, jest ambitnym facetem, kapitalistą, niekoniecznie sympatycznym, ale przynajmniej nie nudnym. Tło wydarzeń, ta bezduszna Łódź, jest opisana prawie poetycko (choć obszerne opisy pogody moim zdaniem stanowią zbędny balast). Bohaterowie od razu promieniują własnym życiem - każdy ma swoje brzemię do dźwignia, każdy wywodzi się z jakiegoś środowiska, każdy ma swoje cele (no dobrze - jeden wspólny cel, Większy Szmal).

A największym zaskoczeniem są dialogi.
Stara książka, tak? Ludzie pewnie gadają w jakiś rozwlekły sposób, pełen archaizmów, tak? I wszyscy brzmią tak samo, tak?
A jednak nie, jednak dialogi są świetne.
Wyglądają naturalnie. Płyną, a nie spadają w kawałkach na stronę, jak kawałki betonu. A co najwspanialsze - kiedy mówi Żyd, aż słychać ten akcent, tę melodię...
A do tego poczucie humoru:

- Cóż zrobił z majątkiem? liczyli go lekko na dwieście tysięcy.
- A on teraz liczy sam, że ma ze sto tysięcy długów, a to skromny człowiek.

OK, jeśli jesteś fanem ŁowcówKropkaBe to może Cię ten dialog nie bawić. Ale jeśli masz poczucie humoru skrzywione w tym kierunku, co ja, to docenisz te dialogi.

Wracając do myśli przewodniej - młodszy ja, mając do wyboru nudną "Ziemię Obiecaną" albo jakiegoś Sapkowskiego, natychmiast sięgnąłby po przygody Wiedźmaka. Na szczęście, zestarzałem się. Zmieniłem.

To ciągły proces, więc nie bardzo mogę pokazać palcem na minioną datę i powiedzieć "tego dnia Ja-Młody umarł, zostawiając w mięsnej marionetce miejsce dla Mnie-Dorosłego"... ale nie da się zaprzeczyć temu, że proces trwa. Cały czas dzieje się coś, co zabija Mnie-Z-Wczoraj, aby na jego miejsce wskoczył Ja-Z-Dzisiaj... to znaczy, mam taką nadzieję. Bo, szczerze mówiąc, jak czasem patrzę sobie w oczy przy goleniu***, to widzę martwą pustkę.

W każdym razie, staram się powiedzieć, że gdybym dzisiaj spotkał na ulicy którąś z moich Jedynych, Największych i Prawdziwych Miłości, to nawet gdybyśmy się rozpoznali (i nie wezwali natychmiast policji) i spróbowali zwyczajnie pogadać - ta rozmowa byłaby jak dialog z kimś obcym, kto widział ten sam film. Jestem kimś innym niż wtedy, i one prawie na pewno też. Sporo wody upłynęło. Wiele się wydarzyło. Życie nie stało w miejscu... Postarzeliśmy się, kurwa nędza.


----------------------
* No, można wystrzelać religijnych polityków i zainwestować w badania nad komórkami macierzystymi i innymi technologiami genetycznymi... ale podejrzewam, że to zostanie na zawsze w strefie moich marzeń.
** Qualia osądu. Czyli coś, co smakuje i pachnie jak wolna wola, ale w gruncie rzeczy jest tylko wrażeniem jej posiadania.

*** Wiem, pisałem, że mam brodę. Ale posiadanie brody nie oznacza, że mam też wąsy - więc nadal mam co golić.

piątek, 24 kwietnia 2015

Dziennik modułoroba, p. 3

Ostatnie dni pracy nad modułem były mniej produktywne - ale i tak podzielę się postępami z zainteresowanymi (jeśli są tacy).


Dzień 17:

Wyreżyserowane spotkanie leśnikiem, od którego można dostać ciuchy na zmianę i gorzałę (która przyda się na następnym obszarze). Łącznie z napisaniem i wstawieniem wszystkich potrzebnych w konwersacji skryptów. Do tego zrobione dwa triggery, jeden zwracający uwagę gracza na leśnika, drugi zmuszający leśnika do rozpoczęcia rozmowy.

Poza tym jednak zrezygnowałem ze skryptów OnHeartbeat, które miały rozwiązać kłopoty z rozmową po ucieczce z więzienia - działy się dziwne rzeczy... Został w ogóle jeden OnHeartbeat (ten, który robi game over, jeśli nie ucieknie się z pierdla przed północą) ale nawet jego mogę skasować. Nie jest ważny dla fabuły, istnieje tylko z myślą o psychotycznym graczu. Na razie muszę zakładać, że źródłem problemów z kapryśnie odpalającymi skryptami jest mój system, a nie moduł jako taki.
Posprzątałem też zamieszanie z kluczem - z jakiejś tajemniczej przyczyny kiedy stworzyłem klucz leśnika, coś się zjebało i "resref" wyszedł zły. Zauważyłem to dopiero dziś. Nie byłem w stanie dać klucza PC w nagrodę za interakcję z leśnikiem. Klucz zrobiony na nowo, tag i resref w porządku, skrzynka, którą otwiera ma poprawiony tag klucza...

------------------

Dzień 18:

Najpierw wypieprzyłem strażnikowi defaultowe skrypty NPC na OnHeartbeat i OnSpawn. Bydlak natychmiast przestał działać (nie spacerował po więzieniu, więc nie podszedł na tyle blisko celi, żeby PC mogła zacząć dialog).
Przywróciłem wszystko jak było, po czym wywaliłem tylko skrypt OnHeartbeat. Wtedy kłopotliwy skrypt na rozmowę po ucieczce z więzienia zaczął działać o połowę lepiej - odpala bez problemu. Wyszedł następny problem: w ostatnim zdaniu tej rozmowy ma odpalać skrypt który najpierw wysyła NPCa do wszystkich diabłów, a po trzech sekundach odpala dialog wewnętrzny PC. drugą część wykonuje bez problemu, ta pierwsza nie chciała się wydarzyć.
Dodałem do skryptu jedną linijkę, zmieniłem Waypoint, do którego odsyłam NPCa i wygląda na to, że wreszcie to kurewstwo działa.
Opracowałem z grubsza skrypt, który sprawi, że jeśli patrol okupanta zobaczy gołą PC, albo ubraną w więzienne ciuchy, wydarzy się coś niemiłego.

Dzień 19:

Trzy patrole okupanta dodane na największej mapie. Wyznaczone kilka waypointów, żeby sobie spacerowali po posterunkach, a nie stali jak posągi. Wyznaczone triggery rozmów z patrolami. Odcięta barykadą jedna z dróg do lasu (tę decyzję muszę jeszcze przemyśleć. Na razie ma służyć temu, żeby psychotyczny gracz nie szlajał się tam, gdzie zainstalowałem najniebezpieczniejszy patrol, którego można uniknąć, jeśli posłucha się rady leśnika).

Dzień 20:

Decyzje, decyzje...
Brałem pod uwagę, że może PC w trybie stealth prześlizgnie się między patrolami okupanta... ale na razie nie jestem pewien, co wtedy - bo jeśli PC wciąż będzie w więziennych ciuchach, albo będzie biegać goło, to powinna narobić sobie kłopotów.
Na razie najłatwiej byłoby po prostu zrobić obowiązkowe spotkanie z co najmniej jednym patrolem - jeśli PC zmieniła ciuchy, może iść dalej, jeśli nie - game over.
Ale temu rozwiązaniu brakuje elegancji...
Dzisiaj tylko opracowałem jak z grubsza mają wyglądać dialogi z patrolami (na razie w pliku txt, w Toolsecie dzisiaj nie zdziałałem nic).

Dzień 21:

Patrole mają przypisane pliki z dialogami (szkoda, że pliki prawie puste, zawierają na razie tylko notatki po polsku, co ma z grubsza być w której gałęzi dialogu). Szeregowi patrolowcy mają swoje krótkie, generyczne odzywki, jeśli PC ich zaczepi.
Poza tym przewertowałem Leksykon i już mam jakieś pojęcie, jak zrobić triggery rozmów z patrolami tak, żeby PC mogła się koło nich prześlizgnąć jeśli jest w stealthie (i ma odpowiednio wysokiego skilla). Jeśli PC zrobi to nie zmieniwszy uprzednio ciuchów, nowe szmaty da jej karczmarz - powiedzmy, że jest kumplem rodziny i chce pomóc uciekinierce. (Oczywiście, najpierw muszę zrobić wnętrze karczmy. I samego karczmarza. I dialog dla niego. I odpowiednie skrypty... ale poza tym, problem rozwiązany).
Napisany i przetestowany skrypt dla patroli (i pewnie nie tylko dla nich, ale to w przyszłości) sprawdzający, czy PC aby nie biega na golasa.

----------------------

I znowu najłatwiejszym, co zrobiłem w tych dniach, było wyreżyserowanie porno-scenki z leśnikiem. Jeszcze muszę ją naprawdę napisać i wolałbym się tym zająć już wkrótce... tym bardziej, że już wiem, że za jakiś czas wrócę do sceny ze strażnikiem, która w sumie jest już napisana. Zrobię to, żeby sprawdzić, czy nie przeoczyłem jakiś literówek/błędów, a także żeby odrobinę ją w kilku miejscach doszlifować - a to oznacza, że scenę z leśnikiem też będę musiał zrobić na dwóch posiedzeniach.
Ale żeby pisać porno, trzeba mieć chwilę spokoju, a ja ostatnio akurat tym nie dysponowałem.
A na horyzoncie coraz wyraźniej majaczą porno-sceny z patrolem (bo jakoś trzeba okupantów przekonać, że nie muszą zwracać uwagi na brak dokumentów) i woźnicą dyliżansu (bo jakoś PC musi dotrzeć do miasta, gdzie będzie rozgrywać się większość akcji)...

Oczywiście, dopuszczam możliwość, że gracz może nie chcieć, aby PC uprawiała seks z każdym napotkanym NPCem - więc zamierzam w prawie wszystkich... no dobrze, w większości... no, przynajmniej w sporej części questów dać graczowi możliwość wykonania zadań wykorzystując zwykłe umiejętności postaci.


Ale najłatwiej jednak będzie się grało, kiedy PC będzie się zachowywać jak typowa postać z pornola, która zamiast zapłacić hydraulikowi, robi mu loda.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Postanowienia - łamie się je, nie wywiązuje z nich, czy nie spełnia..?

Był taki moment, w którym moje spacery z odrobiną truchtania zacząłem traktować jako "bieganie" (choć, oczywiście, nie jako "jogging". Jogging jest dla ludzi młodszych, ładniejszych, popularniejszych, zdrowszych i bogatszych ode mnie).

Nastąpiło to dokładnie wtedy, gdy postanowiłem kupić sobie buty do biegania.
Jednocześnie podjąłem serię innych postanowień, związanych z nową aktywnością fizyczną.

1. Nie wydawać na bieganie więcej pieniędzy, niż to absolutnie konieczne.
2. Nie poddawać się.
3. Nie przechwalać się (nie zawyżać tempa i pokonanego dystansu, nie kłamać).
4. Nie przejmować się tym, jak żałośnie wyglądam sapiąc, człapiąc i potykając się, ubrany w obszarpane, kolorowe ciuchy których miejsce jest w workach z pomocą dla Trzeciego Świata.
5. Nie przejmować się tempem.
6. Starać się stopniowo wydłużać dystans, nawet jeśli oznacza to dodawanie sobie tylko dziesięciu metrów na pół roku.
7. Nie wpadać w kompleksy i nie przejmować się innymi biegaczami (wiecie, tymi młodszymi, ładniejszymi, wysportowanymi...)
8. Nie ścigać się.

Co z tego wyszło?

1 - Cóż, musiałem kupić kilka rzeczy. Najtańsze koszulki, takie po dwie dychy, bo latem bez nich jest ciężko. Krótkie spodnie - jak wyżej. Nowa empetrójka - bo w starej w pełni naładowana bateria zdychała po trzydziestu minutach. No i buty - ale i tak wybrałem najtańsze z tych sensownych. BTW, buty zdzieram od roku i wciąż są w porządku, tylko podeszwy stopniowo się wygładzają.

2 - Tutaj chyba się udało.

3 - Chyba widać, że nie próbuję nikomu wmawiać cudów.

4 - To chyba był najtrudniejszy dla mnie punkt. Kawał życia byłem długowłosym facetem ubranym w ciemne kolory, skórzane kurtki, ciężkie buciory... Na szczęście opasłość ugasiła moje poczucie stylu, a bieganie zdusiło tlące się iskierki godności. Do tego stopnia, że kiedyś połowę biegu, jakieś dwa kilometry, pokonałem z erekcją, nie czując ani odrobiny zażenowania.

5 - Nawet nie mierzę sobie tempa (no, raz mi się zdarzyło i nie było czym się chwalić).

6 - Nieregularnie i na nierówne odcinki (to akurat zależy tak samo od mojej formy, jak i od lokalnej geografii), ale wydłużam...

7 - Tutaj trochę sam sobie pomogłem. Moje pierwsze trasy wiodły po bocznych dróżkach, jakoś omijanych przez innych biegaczy. Dopiero niedawno zacząłem pojawiać się tam, gdzie oni...

8 - ... co gładko doprowadza mnie do ostatniego postanowienia. Kilka dni temu czułem się wyjątkowo dobrze i dołożyłem sobie kawał trasy. Nie wiem ile to było dokładnie kilometrów, mogę tylko zgadywać opierając się na przebiegach, które pamiętam z czasów, kiedy jeździłem po okolicy samochodem...
W każdym razie, pokonałem większą część trasy. Może było to cztery kilometry, może sześć - mniejsza z tym. Według wspomnień z samochodu, miałem jeszcze jakieś półtora kilometra do domu.
Znalazłem się na uczęszczanym deptaku. W słuchawkach zaczęło dopieprzać "Run to the Hills" Maidenów... gdy jakiś facet mnie wyprzedził.
Jestem typem człowieka, który nie ma kompleksów na punkcie bycia wyprzedzanym na drodze (no, chyba że jakiś chuj mnie wyprzedza, zajeżdża mi drogę, depcze hamulec i wrzuca lewy migacz - to mnie wkurwiało jak cholera). Nawet teraz, kiedy z samochodu przesiadłem się na rower, nie mam nic przeciwko temu, żeby inni rowerzyści mnie wyprzedzali.
Jednak kiedy biegłem, coś przeskoczyło w mojej głowie.
Facet oddalił się ode mnie na cztery metry. Nie myśląc, zwiększyłem tempo. Utrzymywałem przez chwilę dystans. A potem coś mi odwaliło.
Jeszcze przyspieszyłem.
Zacząłem go doganiać.
Było między mną a nim kilka różnic - na początek, facet wyglądał na młodszego i lżejszego ode mnie, poza tym ja miałem w uszach słuchawki, skutecznie wytłumiające świat zewnętrzny, a on nie. Co oznaczało, że usłyszał moje tupanie i sapanie, gdy zacząłem się doń zbliżać.
Facet przyspieszył.
Ja też.
Przez skrzyżowanie przelecieliśmy nawet nie udając, że rozglądamy się na boki.
"Run to the Hills" się skończyło. Wciąż nie mogłem gościa wyprzedzić, ale utrzymywałem dystans.
W końcu odpuściłem - gdy dobiegliśmy do miejsca, gdzie mogłem odbić w lewo i wrócić do domu, tak uczyniłem. Tamten facet poleciał dalej.

Później, kiedy siedziałem na podłodze w przepoconych ciuchach, z zimnym piwem w dłoni, pomysłałem, że już rozumiem jedną z małych tajemnic tego świata.

Otóż jakoś nigdy nie słysząłem, żeby pływak zmarł na basenie. Żeby tenisista odwalił kitę podczas meczu. Żeby golfista wyciągnął kopyta na polu golfowym. Żeby kajakarz kopnąl w kalendarz w łodce...*
Ale co jakiś czas słyszę niusa o kimś, kto zmarł podczas maratonu. Albo chociaż stracił przytomność wskutek sforsowania organizmu.

Po prostu - biegacze mają coś bardzo mocno zjebanego w mózgu. Z jakiejś przyczyny wierzymy w tryumf umysłu nad materią. Zakładamy, że silna wola może zmusić mieśnie, z sercem włącznie, do wyrobienia 500% normy.

Zwykle umysł wygrywa, co skutkuje kosmicznym hajem, a to uzależnia.
Czasami serce nie wyrabia.
Są gorsze sposoby, aby pożegnać się z tym padołem łez.

--------------------------
*Co nie znaczy, że się to nie zdarzyło. Ale na potrzeby tego wpisu nie zamierzam weryfikować moich informacji.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Dzisiaj wpisu nie będzie...

... bo z powodu corocznego medialnego cyrku okołosmoleńskiego, wciąż rzygam dalej niż widzę.

Poza tym od kilku tygodni staram się ograniczyć picie - co oznacza, że zżerają mnie moje psychozy, nerwice, lęki i depresje. To z kolei znaczy, że nie potafię usiedzieć przy klawiaturze dość długo, aby coś napisać.

To tyle, jeśli codzi o hipotezę, że alkohol nie rozwiązuje problemów.

Do zobaczenia za kilka dni.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Półgłówek o nagłówkach

Nagłówki ze stałego źródła, tuż po 11:00.

- Rzecznik PiS: ktoś w sposób obrzydliwy gra katastrofą
Znaczy, ktoś inny niż PiS? To rzeczywiście wydarzenie roku.

- "Te głosy nie mogły dochodzić spoza kabiny"
- "Po prostu lepiej odsłuchano zapisy
 z kabiny, o co wielokrotnie wnioskowałem"
O! To wciąż nie wiadomo, kto, co i gdzie mówił? A w takim samolocie Germanwings to przecież nawet oddech pilota było słychać...

- Znaleźli ciało kobiety nad brzegiem Wisły. Czy to zaginiona ciężarna ze Świecia?
- 3-miesięczny Piotruś w stanie
 krytycznym. Ojciec usłyszy zarzuty?
Cholera, znowu mnie pytacie? A skąd mogę wiedzieć?

- "Czy NSA ma fotografię
 mojego penisa? Tak"
Wymagali, żebyś ją zrobił, czy to była twoja własna inicjatywa?

- Pojawi się sto nowych fotoradarów. Do tego rejestratory wjazdu "na czerwonym"
Wkrótce pojawią się też nowe nagłówki. W stylu: do śmiertelnego wypadku by nie doszło, gdyby w tym miejscu nie stał fotoradar, o którego słup owinęła się jadąca na sygnale karetka.

- Opel dachował w warszawskich Włochach. Ranne dziecko
Gdyby tylko stał tam fotoradar...

- Dlaczego zginął Niemcow?
Tu mogę odpowiedzieć - bo ustała akcja serca.

- Indonezja chce polskich jabłek, statków i autobusów
A nie chcieliby naszych polityków? Wysłalibyśmy im na poczatek ze cztery setki, za darmo...

Na żadnym powyższym nie kliknąłem. Czego i Wam życzę.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

You know my weakness, girl, you know my kind

Zamiast prawdziwego wpisu, takiego z mnóstwem literówek i błędów rzeczowych... bo mam w głowie sieczkę, i nie jestem w stanie zebrać myśli...

Proszę: solówka Lukathera, która jakoś ostatnio za mną chodzi. (Solo jest tak w okolicy czwartej minuty, ale warto wysłuchać całego numeru.)


piątek, 3 kwietnia 2015

Dziennik modułoroba, p. 2

Mimo że jestem jedyną osobą na świecie, którą to obchodzi, zamieszczam zapiski z kolejnych kliku dni spędzonych na tworzeniu modułu do Neverwinter Nights.
Because I goddamn can.



Dzień 10:

Praca z Poligonem. Ale po kolei.
Najpierw uświadomiłem sobie, że jakiś psychotyczny gracz może wpaść na pomysł, że nie pogada ze strażnikiem, który ma umożliwić ucieczkę z więzienia. Co wtedy? Postać będzie stała w miejscu jak kołek, przez wieczność (a przynajmniej tak długo, psychotycznemu graczowi się nie znudzi. Albo jego komputer nie stanie w płomieniach).
Musiałem napisać skrypt, który sprawdza datę. Gdy wybija północ, czyli w jakieś osiem minut po rozpoczęciu gry - po naszą PC przychodzą smutni panowie z bezpieki i torturują na śmierć. (Oczywiście, przychodzą tylko w formie werbalnej, czyli w dialogu wewnętrznym - szkoda tracić czas na spawnowanie NPCów, których i tak żaden zdrowy na umyśle gracz NIGDY nie zobaczy. Dialog też jest króciutki i bez szczegółowych opisów - znowu, prawie nikt go nigdy nie przeczyta, więc szkoda czasu na więcej. Ważne jest to, że koniec tego dialogu oznacza zakończenie modułu, podobnie jak w przypadku próby grania facetem).
To sprowadziło mnie do następnego problemu - temu dialogowi też musi towarzyszyć ściemnienie ekranu (tak, jak podczas seksu). Jak wspominałem wcześniej, ściemnienie to nie kłopot, ale potem trzeba znowu włączyć światło. Ten skrypt, który miałem, miał drobny problem, który kiedyś mógł okazać się potężnym problemem. Więc musiałem wykombinować, jak zmusić program do usunięcia z postaci tylko efektów wizualnych, nie ruszając ewentualnych buffów, klątw i chorób.
Dzięki likwidującemu ekwipunek postaci skryptowi z pewnego tutoriala, udało mi się zrozumieć, jaką strukturę musi mieć pożądany skrypt. W końcu napisałem taki, który wydaje się działać prawidłowo.

Zaczynam rozumieć, dlaczego programiści zarabiają tyle pieniędzy. I dlaczego software nie zawsze działa tak, jak powinien...

-------------------

Dzień 11:

Pracowity (i długi) dzień.
Najpierw na Poligonie opracowałem skrypt, dzięki któremu PC i pomagający jej w ucieczce strażnik znikną z więzienia i pojawią się w innym obszarze - znaczy, uciekną z paki. Brzmi o wiele krócej, niż trwało w rzeczywistości.

Następnie w Revolution Calling wyreżyserowałem dialog (zawierający werbalny seks) między PC a strażnikiem. Wyreżyserowałem, nie napisałem - czyli "tylko" stworzyłem wszystkie "node'y" w konwersacji, w każdym zostawiając krótką notatkę po polsku, jaka treść się ma w nim wyświetlać, i dołączyłem odpowiednie skrypty (na zgaszenie światła, zapalenie, na wyteleportowanie do następnej sceny/obszaru, no i skrypt decydujący losowo, czy PC ma orgazm, i następny, zliczający orgazmy i na tej podstawie ustalający libido PC. Naprawdę, marnuję swoje talenty nie pracując w pornobiznesie). Później przysiądę do tego i napiszę pełną, opisową treść po angielsku.

Stworzyłem też małą, leśną polanę, na którą ucieka nasz duet. Napisałem krótki skrypt i dialog, żeby psychotyczny gracz, próbujący wrócić do miasteczka, usłyszał od PC, że to zły pomysł i nic z tego. Mordowałem się długo z tym, żeby zmusić NPC, aby po tym, jak się spawnuje w obszarze razem z PC, zaczął z nią dialog. Następnie napisałem skrypt odsyłający NPCa do wszystkich diabłów. Po tym, jak strażnik sobie idzie, a PC zostaje sama w ciemnym lesie, zaczyna kolejny dialog wewnętrzny.

--------------------

Dzień 12:

Dialog ze strażnikiem napisany - próbowałem iść bardziej w stronę erotyki, ale skończyło się na zwykłym porno. Szczerze mówiąc - to może i dobry chwyt. Zwykłych modułów z przygodami wszelakimi jest na NWN Vault od groma, takich dla dorosłych - kilka, może kilkanaście. Przynajmniej rynek nie jest nasycony...

Wyszedł problem z moim "genialnym" skryptem, który po dotarciu PC i strażnika na polanę, miał inicjować dialog między nimi. Otóż skrypt raz działa, raz nie. Zawsze śmiałem się z informatyków, którzy po tym, jak melduje się im problem z programem, natychmiast odpowiadają "wczoraj działało". Teraz też mogę tak powiedzieć.

Mnóstwo czasu poświęcone na próby, eksperymenty w Poligonie, uruchamianie gry i ładowanie na przemian modów... I jasne jest jedno: w Poligonie taki sam skrypt działa, w Revolution Calling czasem tak, czasem nie.

Na szczęście zauważyłem jeden detal - kiedy dialog się zaczyna, w chat-logu pierwsza kwestia wyświetla się dwa razy.
Krótko mówiąc, chyba skrypt odpala dwa razy - raz dla PC i raz dla NPC. Najwyraźniej czasem takie podwójne odpalenie nie przeszkadza, a czasem dialog się nie odbywa.
Rozwiązanie jest proste - zmodyfikowałem skrypt, żeby odpalał tylko dla PC. Na razie działa, zobaczymy, czy jutro też tak będzie...

Poza tym stworzyłem następny leśny obszar, gdzie PC będzie mieć szansę pozbyć się więziennych ciuchów.

---------------

Dzień 13:

Na zrobionym wczoraj obszarze stoi szałas-leśniczówka. Dzisiaj stworzyłem jej wnętrze. I zajęło mi to cały roboczodzień... bo najpierw musiałem znaleźć taki tileset, żeby wnętrze w miarę pasowało do zewnętrza. I szczerze mówiąc nie znalazłem. Z zewnątrz chatka jest wykonana z desek. Od środka ma położony tynk na ścianach. Z zewnątrz ma wyraźny komin. W środku nie ma kominka - bo zwyczajnie nie ma na niego miejsca.
Niestety, taka specyfika NWN. Za to zresztą od początku tej gry nie lubiłem - jeśli chodzi o grafikę ten produkt zwyczajnie leży i kwiczy.
Może następny dzień będzie bardziej produktywny.

------------------

Dzień 14:

Kurwajegomaćpierdolonywdupęzajebany skrypt na odpalanie dialogu po ucieczce z więzienia dalej działa tylko wtedy, kiedy ma odpowiedni humor...
Muszę zająć się czymś innym, żeby nie zwariować.
OK, w szałasie umieściłem skrzynkę, w niej ciuchy i gorzałę (z myślą o następnej przeszkodzie na drodze PC), a samą skrzynkę zamknąłem tak, że tylko rogue ma szansę otworzyć. Inne klasy będą musiały wykazać się innymi zdolnościami, aby zmienić ciuchy i zdobyć wódzię (bądźmy szczerzy: PC innej klasy będzie musiała przespać się z właścicielem skrzynki. Albo poderżnąć mu gardło).

--------------------

Dzień 15:

Sprawiający problemy skrypt wygenerowałem w LSG (znaczy generatorze). Różni się od mojego dokładnie jedną funkcją... Zamiast "GetObjectByTag", mam teraz "GetNearestObjectByTag". I wygląda na to, że ta wersja działa.

Poza tym powstał kolejny obszar, tym razem duży, muszą na nim zmieścić się dwie możliwe ścieżki dla PC (przy czym jedna musi być wyraźnie taka, że PC nadkłada drogi), dwa patrole okupantów, zajazd i dyliżans. Uruchomiłem dwa Area Transitions.

-------------------

Dzień 16:

OK... ten nieszczęsny skrypt wpędziłby mnie w alkoholizm... gdybym już tu nie był.
Po bardzo starannym obadaniu problemu, wyciągnąłem następujące wnioski:
- wciąż nie wiem, co nie działa.
- objaw pojawia się, gdy uruchomię grę po resecie komputera i załaduję moda. Wtedy skrypt nie odpala.
- ale, kiedy następnie wyjdę z gry i uruchomię ją ponownie, znowu załaduję moduł... nagle skrypt działa prawidłowo.
- co podsuwa mi pomysł, że problem nie tkwi w module, ale w mojej kopii gry/moim laptopie.

Na razie wymyśliłem, jak obejść kłopot (skrypt już nie jest odpalany na wejściu do obszaru, tylko co sześć sekund na NPC, przy czym deklarując i modyfikując zmienne i ustawiwszy conditionale zmuszam go, aby pożądany dialog uruchamiał się tylko raz, wtedy, kiedy trzeba).
Tyle na dziś.

---------------------

Kilka tygodni temu, zanim zacząłem tworzenie modułu, wymyśliłem sobie, że będzie to ponura historyjka z motywami erotycznymi. Trochę się tej erotyki obawiałem - bo co będzie, jeśli to, co napiszę, będzie nudne albo żenujące, a nie erotyczne? Gdzieś po drodze strzelił mi w głowie jakiś hamulec i zboczyłem (Ha! Tania gra słów! Mógłbym się załapać do cholernego Teleexpresu!) w kierunku zwykłej pornografii.
Odkryłem, że bardzo łatwo przychodzi mi jej pisanie.
To zdumiewające - tyle lat pisałem najróżniejsze rzeczy, zwykle mniej, czasem bardziej udane, nigdy nie było w nich erotyki, zawsze z trudem walczyłem z moim mózgiem o każdy wyraz, czasem przez tydzień pracowałem nad jednym zdaniem opowiadania, które i tak skończyło w koszu... A tutaj piszę pornola i idzie gładziuteńko.
Teraz wygląda na to, że spod mojej klawiatury wyjdzie totalny porno-moduł.

I dobrze. Jeśli nikomu się nie spodoba, przynajmniej uczciwe będę mógł powiedzieć, że pisząc go świetnie się bawiłem i było to bardzo pouczające zajęcie.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Jeszcze osiem

W zakładce "Bieganie" wpis i fotka z okazji pierwszego kwietniowego człapania pod wiatr, dla zmyłki nazywanego bieganiem.