Niech zgadnę - nie możecie się doczekać, aż puszczę farbę i w końcu napiszę coś więcej o tej mojej grze. Nie ma sprawy.
Ponieważ ostatnio bardzo dobrze spisała się formuła odpowiadania na pytania, które zadaje mi najbardziej kompetentna osoba - znaczy, ja - tym razem nie zamierzam od niej odchodzić. No to jazda.
- Pisałeś, że to będzie gra tekstowa. Patrzyłeś ostatnio w kalendarz? Mamy czasy "Witchera 3", "Fallouta 4", w grach indie każda podróbka "Dwarf Fortress" ma rzut izometryczny, albo chociaż grafikę jak z ośmiobitowej platformówki... A ty wyjeżdżasz z grą tekstową?
- Fakt, robić grę bez grafiki, to trochę jak budować dom z wygódką na tyłach ogrodu, za stajnią. Ale...
Była kiedyś gra, którą z radością polecam każdemu, kto ma dość rozumu, aby ściągnąć i uruchomić DOSBoxa.
"Rockstar", wydany w 1989 roku.
Nie było w nim ani grama grafiki. Nie przypominam sobie, żeby były dźwięki (a jeśli jednak były, to popiskiwał PC Speaker... którego dla spokoju psychicznego odpiąłem od płyty głównej. Równie dobrze mogło ich nie być).
Sama gra, jak tytuł wskazuje, pozwalała się wcielić w muzyka rockowego. Należało pisać piosenki, nagrywać płyty, koncertować... a gdy stres stawał się zbyt duży, albo brakowało natchnienia, trzeba było palić, wciągać i dawać w żyłę.
Nie pamiętam już, ile razy trafiłem w tej grze na odwyk, ile razy przedawkowałem, ile razy rozsypałem się psychicznie... Ale bawiłem się zajebiście. Grałem w "Rockstara" jakoś pod koniec lat dziewięćdziesiątych - konkurencją na moim pececie były dla niego "Baldury", "Icewindy", "Tomb Raidery", "Need for Speedy"... A ja przez wiele tygodni, regularnie wracałem do gry, która nie miała grafiki.
Inna sprawa, że od tego czasu minęło kilkanaście lat.
Niemniej, jak pisałem - grafika kosztuje. Nie stać mnie. Z muzyką to samo. Kropka.
- Mam nadzieję, że nie lubisz odnosić sukcesów, bo żaden ci nie grozi... Wracając do pytań: o czym będzie ta gra? Czy też precyzyjniej: jakie będzie zadanie gracza?
- Precyzyjnie: nie umrzeć. Nie zbankrutować. Bogacić się, rozwijać, dotrwać emerytury.
- W takim razie zapytam inaczej? W kogo wciela się gracz? W zabójcę potworów? W mieszkańca podziemnego, nuklearnego schronu, usiłującego uzyskać chip do oczyszczania wody? W ostatniego z dumnej rasy wojowników? W szwedzkiego detektywa? W... może, w gwiazdę rocka?
- W aktorkę porno.
- Riiight... Bo tak dobrze znasz tajniki porno-biznesu, że możesz robić na ten temat gry...
- Nie znam żadnych tajników. Dlatego świat gry to nie nasz świat, a świat fantasy. To pozwala mi zmyślać na bieżąco.
- Może się na tym nie znam, ale jestem prawie pewny, że we "Władcy Pierścieni" ani w "Grze o Tron" nie było silnego nacisku na kinematografię dla dorosłych...
- Fakt. Bo w tych światach mieszkańcy zaniedbali wynalezienia takich ważnych rzeczy, jak taśma filmowa, kamery, projektory i ekrany. W moim świecie mieszkańcy nie będą tak cholernie leniwi.
- To głupi pomysł. I do tego nieoryginalny, sir Pratchett dawno temu napisał "Ruchome obrazki"...
- I gdyby pozwolił tej technologii pozostać na świecie Dysku, jak nic ktoś zająłby się kręceniem filmów "przyrodniczych". Następne pytanie.
- Jak z grubsza będzie wyglądać rozgrywka?
- Gra turowa. W każdej turze gracz może wykonać akcję (ilość punktów akcji będzie zależeć od atrybutów postaci), na przykład trenować jakąś umiejętność, coś kupić, albo, co najważniejsze, zwalczać melancholię na różne sposoby, od spaceru po dawanie w żyłę. Kiedy skończą się punkty akcji i/lub forsa, gracz klika "Next turn". Teraz może nastąpić jakieś wydarzenie losowe. Następnie gracz wybiera, co chce w tej turze zrobić: wziąć wolne i się zrelaksować, czy iść do roboty. Wybrać rodzaj wykonywanej pracy. W zależności od atrybutów i umiejętności, nastąpią różne rezultaty (w sensie wysokości wypłaty i przyrostu melancholii). I nowa tura.
- Kiedy gracz przegrywa?
- Jeśli melancholia osiągnie pewien poziom, postać zrobi sobie kuku. Jeśli gracz nie zadba o zdrowie postaci, postać zwyczajnie wykorkuje. Jeśli zabraknie forsy na rachunki - bankrut i game over.
- Kiedy wygrywa?
- Jeśli dożyje starości. 1 tura = 1 tydzień. Gracz zaczyna, gdy postać obchodzi osiemnaste urodziny. od osiemnastki do emerytury (powiedzmy, 60 lat) minie jakieś 2100 tygodni.
Szczerze mówiąc, jeszcze biorę pod uwagę możliwość, że gracz może ciągnąć tę zabawę do śmierci... ale zwyczajnie nie mam ochoty pisać scen porno z udziałem osiemdziesięciolatki.
- Wydaje się raczej proste...
- Nigdy nie twierdziłem, że będzie inaczej.
- No dobrze... Czemu nie jest to gra o pogromcy potworów? Czemu gra dla dorosłych?
- Hej, to gra tekstowa. Jakoś muszę przykuć uwagę potencjalnych graczy. Nie ma seksu, nie ma zainteresowania. Poza tym mam wrażenie, że istnieje spora luka na rynku erpegowych symulatorów aktorek porno. Zamierzam ją spenetrować i wypełnić.
- Czego w tej grze na pewno nie będzie? Poza, rzecz jasna, grafiką, muzyką, dźwiękami i poprawną angielszczyzną?
- W sensie treści? Nie będzie pedofilii. To nie Kościół Katolicki.
Poza tym, przynajmniej na razie, nic nie wykluczam tak do końca. Są rzeczy, których wolałbym uniknąć (dajmy na to, gwałt), są takie, na które zwyczajnie nie mam pomysłu (powiedzmy, zoofilia)... ale póki co, nic nie jest stanowczo skreślone, tylko mikroskopijnie prawdopodobne.
- I w jaki sposób powstaje to "dzieło"? W Unity? CryEngine?
- W Ren'Py.
- Zaraz, pozwól, że zgoogluję... To silnik do visual novels! A, jeśli rozumiem, to nie będzie ani "novel", ani "visual"!
- Fakt. Ale Renpy ma kilka zalet.
Po pierwsze, kiedy ogarnąłem, jak dodawać, mnożyć i porównywać zmienne - jestem w stanie zrobić prostą grę.
Po drugie, ważniejsze: jeśli rozgrywka ma trwać ponad dwa tysiące tur, to ważne, żeby gracz mógł zapisać ją w dowolnym momencie. Mało tego, jako gracz lubię zapisywać stan gry w kilku różnych slotach, co pozwala się cofnąć do etapu, zanim coś spartoliłem. Renpy na to pozwala.
Po trzec... ech, miało być, że po trzecie, Renpy, bazując na pythonie, daje mi możliwość rozbudowania gry w przyszłości, jeśli nauczę się naprawdę programować... ale nie będę tu wciskał kitu.
Po trzecie, najważniejsze: Renpy jest za darmo.
Poza tym Renpy automatycznie tworzy build gry, pod windozę, pingwina i to takie z jabłkiem. A to znaczy, że gracz downloaduje plik zip, rozpakowuje, uruchamia plik exe i może prowadzić swoją własną aktorkę porno ku spokojnej starości w mrocznym i brutalnym świecie fantasy.
- Ostatnie pytanie na dziś: jaki to coś będzie nosić tytuł?
- Na razie nosi tytuł roboczy. "Projekt Bourbon". Jak dojdę do etapu, w którym gra stanie się... no cóż, grywalna, to zdecyduję się na prawdziwy tytuł.
Tyle na dziś. Nie jestem pewien, co napiszę następnym razem, nie wiem, kiedy ten następny raz nastąpi... Na razie dzięki za uwagę.
PS.
Jeśli to czytasz, a jakimś kosmicznym zbiegiem okoliczności JESTEŚ AKTORKĄ PORNO i chcesz udzielić bezpłatnych konsultacji technicznych - napisz na adres kaspar.grauen@wp.pl
Bo, jak wiadomo, nie ma nic lepszego, niż za darmo poświęcić swój czas pytaniom jakiegoś ćwoka z internetu.
PPS.
Gdyby jakaś aktorka z filmów dla dorosłych naprawdę do mnie napisała - po raz pierwszy od szesnastego roku życia byłbym zdumiony. Może nawet onieśmielony.