piątek, 3 grudnia 2010

Wyścig o władzę

OK, w Krakowie w ten łykend ma się rozegrać druga tura. Centusie decydują, kto ma nimi rządzić. Do wyboru:
- zawodnik pochodzący z Sosnowca, który już przez dwie kadencje dowodzi grodem Kraka
- zawodnik z Jordanowa, który sterował Niepołomicami (zakładam, że to jakiś organizm miejski, tak wspaniały, że warto modelować Kraków na jego wzór)

Zabawne, że Krakowem nie jest w stanie rządzić nikt, kto z tego miasta pochodzi, ale co tam, nie o to mi akurat chodzi. Chodzi mi o to, że jednego z kandydatów popiera sam... Krzysztof Hołowczyc.

Wyjaśnijmy sobie - Hołek dobrym kierowcą jest, ale pochodzi z... Olsztyna. To pieprzony drugi koniec Polski. Dlaczego w lokalnych wyborach ma się udzielać ktoś, kto w Krakowie pojawia się tylko tranzytem?

Po namyśle jednak uznałem, że może to dobry pomysł. Ale trzeba trochę go zmodyfikować. Skoro Hołek wspiera jednego kandydata, inny kierowca, dajmy na to, wywodzący się z Krakowa Leszek Kuzaj, powinien wesprzeć drugiego. A potem obaj kierowcy powinni się ścigać. Start na granicy Krakowa, przy trasie na Wieliczkę, meta w Balicach, punkt kontrolny pod hotelem Cracovia. W godzinach szczytu, rzecz jasna.

Prezydentem zostaje ten kandydat, którego kierowca zwycięży w wyścigu. Może to nie demokratyczne, ale o wiele zabawniejsze i bardziej interesujące. A obywatele przynajmniej nie będą ryzykowali połamanych nóg w skutym zimą mieście, bo nie będą musieli przedzierać się przez zaspy do urn.