Zastanówmy się, kiedy premier Tusk zyskuje w sondażach.
Zyskuje, kiedy pewna osoba zaczyna wypowiadać się na tematy dendrologiczno-aeronautyczno-meteorologiczno-sensacyjne.
Co powinien zrobić ktoś, kto chciałby zająć miejsce premiera Tuska przy korycie? Nie dopuszczać wspomnianej wyżej osoby do głosu. Co zrobił? Uczynił go swoim człowiekiem numer 1.
Dlaczego? Pobawmy się w spekulacje...
Rozważmy, biorąc pod uwagę historię lustracji w Polsce, kto ma najwięcej do stracenia, gdyby na jaw wyszły - na przykład - jakieś niejasne dokumenty z pieczątkami bezpieki.
Najwięcej tracą ci, którzy z minionym ustrojem walczyli. Którzy chcą cieszyć się nieposzlakowaną opinią walecznego opozycjonisty. Którzy mienią się prawymi zbawicielami narodu.
Kto może mieć haki na zbawiciela? Snujmy dalej hipotetyczne scenariusze..
Ano, haki może mieć ktoś, kto likwidował jakieś służby wywiadowcze. Kto miał dostęp do różnych zabawnych dokumentów. Ktoś, kogo zbawiciel powinien się już dawno pozbyć, a zamiast tego robi z niego swojego consigliere.
Oczywiście, to tylko jedna z modnych w kraju teorii spiskowych. Może być błędna. Najlepszym dowodem na jej nietrafność będzie, typowy dla wszystkich poprzednich numerów jeden prezesa*, czyli taki, w którym Likwidator zostanie przez Zbawiciela wywalony na zbity ryj z partii, ci, którzy wczoraj nie mogli przestać chwalić Likwidatora, zaczną nazywać go zdrajcą, a sam Likwidator założy jakąś pseudopartyjkę, balansującą w soondażach na granicy progu wyborczego.
Czego sobie, Zbawicielowi i Wam życzę.
---------------------------
* I nie tylko numerów uno. Ile twarzy, które widzieliśmy za rządów prawych i sprawiedliwych można wciąż zobaczyć u boku Zbawiciela? No właśnie.