Myłem rodzinny grobowiec, gdy podeszła do mnie starsza pani i wylegitymowała się znajomością nazwisk wykutych w kamieniu. Wiedziała, kto był kim, gdzie mieszkał... Znała ich lepiej ode mnie.
Uporawszy się z tą formalnością, staruszka przeszła do rzeczy.
Zabijała ją cisza.
Nie powiedziała tego wprost, ale każdy, kto ma choć tlący się kawałek człowieczeństwa pod skorupą skurwysyństwa, połapałby się natychmiast, że właśnie to chciała powiedzieć. Nie wytrzymywała zamknięcia w czterech ścianach, gdzie jedynym źródłem ludzkiego głosu jest co najwyżej telewizor.
Usłyszałem prostą historię.
Jakiś tydzień temu, kilka grobów dalej, pochowano jej kilkuletnią wnuczkę i syna. Oboje zginęli w wypadku samochodowym, zdaje się, że spowodowanym przez pijanego kierowcę. Synowa, na wieść o śmierci córeczki postanowiła popaść w obłęd. Obecnie przebywa w zakładzie zamkniętym. Mąż staruszki, podobnie jak większość przyjaciół, już nie żyje, wiek robi swoje. I tak kobieta nie ma z kim przeżywać żałoby.
Nie jestem dobry w komunikacji interpersonalnej, a tym bardziej w okazywaniu fałszywego współczucia obcym osobom, ale przynajmniej starałem się wydawać odpowiednie dźwięki w adekwatnych momentach. W końcu pożegnaliśmy się, życzyliśmy sobie poprawy parszywego losu i rozeszliśmy w różne strony.
Oczywiście, istnieje możliwość, że staruszka kłamała. Może po prostu chciała pogadać z kimś, kto jej nie zna i zmyślała na bieżąco, może starcza demencja wymalowała na jej wspomnieniach obłąkaną synową i zmarłych syna i wnuczkę, którzy tak naprawdę żyją w innym mieście, a ze staruszką kontaktują się telefonicznie z okazji rocznic i składania sobie życzeń świątecznych. Może nigdy nie było żadnego syna.
Jednak zdecydowałem się uwierzyć starszej pani.
Raz, sprawiała wrażenie osoby w miarę kontaktującej z rzeczywistością. Dwa, dzięki temu założeniu mogę zadać pewne pytanie.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko wysłuchiwaniu osób, które mają gorzej ode mnie. Czasem nawet poprawia mi to humor. Ale i tak chciałbym wiedzieć:
Gdzie, do kurwy nędzy, był ksiądz proboszcz?
Kiedy trzeba zebrać haracz od parafian po kolędzie, jakiś klecha z chciwym błyskiem w oku zasuwa ulicami, nie zważając na parszywą pogodę i trudne warunki na chodnikach.
Kiedy trzeba przehandlować parafialne parcele, pewien Diler Bożego Miłosierdzia ma geodetę i notariusza na szybkim wybieraniu.
Kiedy trafia się okazja pobycia sam na sam z ministrantem, zawsze jakiś Członek Duchowieństwa pręży się pod sutanną, gotowy doodbytniczo zaznajomić młode pokolenie z biblijną definicją "obcowania".
Ale kiedy trzeba zainteresować się, czy pogrążona w żałobie parafianka nie potrzebuje pary życzliwych uszu, jakoś nie objawił się błysk koloratki, nie zafurkotała sutanna, żaden duszpasterz nie rzucił się zadbać o owieczkę ze swojej trzódki.
Dlaczego? Obywatel ksiądz był jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o śmierci w tej rodzinie. Skasował szmal za pitolenie standardowych formułek podczas ceremonii pogrzebowej. Dał zarobić organiście, temu muzycznemu beztalenciu. Po czym otrzepał łapcie i tyle żałobnicy go widzieli.
Nasuwa się prosty wniosek. Potrzeba konkurencji na rynku usług religijnych. Gdyby parafianie mieli większy dostęp do innych religii niż narzucony przez społeczną tradycję katolicyzm, nagle kler musiałby się bardziej starać, aby owieczki nie przeszły do innej firmy. Może wtedy księża połapaliby się, że w religii nie powinno chodzić o kapłanów. Nie powinno chodzić nawet o żadnego boga.
Powinno chodzić o człowieka.
poniedziałek, 28 lipca 2014
środa, 23 lipca 2014
Szybkowar, krok po kroku
Jak zacząć przygodę z szybkowarem.
Krok 1:
Wypatrzeć w ulotce okolicznego supermarketu szybkowar, rzekomo tańszy o 50%.
Krok 2:
Nieopatrznie wspomnieć o tym komuś z rodziny i dać się przekonać, że szybkowar to tańsze, zdrowsze i smaczne jedzenie.
Krok 3:
Kupić szybkowar, nie zdając sobie sprawy z tego, jak ciężki to skurwiel, po czym nieść go przez jakieś dwa kilometry do domu w rękach.
Krok 4:
Przekonać się, że instrukcja, choć po angielsku, jest nie do końca zrozumiała - a z pewnością niejasna w kwestii czyszczenia zaworu. W innych punktach tekst sam sobie czasem przeczy. Odkryć, że uszczelkę trzeba wymieniać co rok. Zorientować się, że nie wiadomo, gdzie kupić tę cholerną uszczelkę.
Krok 5:
Dopiero teraz zwrócić się do Googla Wszechmocnego i zbadać temat.
Krok 6:
Znaleźć firmę, która sprzedaje szybkowary, ma duży asortyment, w tym uszczelki i zawory do sprzedawanych modeli, poza tym umieszcza na swojej stronie całą książkę kucharską przepisów na dania z szybkowaru. Odkryć, że za te same pieniądze, co w supermarkecie dało się kupić szybkowar o sensowniejszej pojemności, z lepszymi zabezpieczeniami i później bez trudu da się zamówić do niego odpowiednią uszczelkę.
Krok 7:
Pogodzić się z problemem uszczelki i w końcu zdecydować się ugotować coś w szybkowarze. Na początek, powiedzmy ziemniaki - bo są tanie, a jak się rozgotują, to można udawać, że od początku chciało się zrobić puree.
Krok 8:
Nerwowo, wielokrotnie przeczytać instrukcję, cały czas wyobrażając sobie, jakie obrażenia można ponieść wskutek eksplozji i poparzeń parą wodną.
Krok 9:
Przygotować telefon na wypadek konieczności wzywania pomocy.
Krok 10:
Nastawić te pieprzone ziemniaki, na kóre i tak nie ma się apetytu.
Krok 11:
Czuć się jak saper w obliczu niemieckiego niewypału, wpatrując się w szybkowar, stopniowo nabierający temperatury.
Krok 12:
Zawór bezpieczeństwa się zamyka, przez chwilę nic się nie dzieje - czekać, aż narastające ciśnienie pary rozerwie garnek na strzępy, eksplozja pośle parę, bryłki ziemniaków i wodę o temperaturze 120 stopni w twoją stronę.
Krok 13:
Z lekkim zdziwieniem i nieufnością przekonać się po kilku minutach, że regulator ciśnienia jednak działa, wypuszczając ze wściekłym sykiem nadmiar pary.
Krok 14:
Przypomnieć sobie, że gdy tylko regulator zaczął syczeć, należało ustawić timer, żeby nie rozgotować upiornych ziemniaków.
Krok 15:
Zgadywać, czy minęło już dość czasu, po czym zgasić palnik i czekać, aż opadnie nadmiar ciśnienia.
Krok 16:
Ręcznie spuścić resztkę pary z szybkowaru, ostrożnie przekręcając regulator. Prawidłowo wykonuje sie to z ciężką rękawicą kuchenną na łapie, kucając przy kuchence, aby spodziewana eksplozja pary przeleciała nad głową.
Krok 17:
Ze zdumienim stwierdzić, że para jednak nie eksplodowała i nie poniosło się żadnych szkód na ciele - choć co do umysłu ciężko mieć pewność.
Krok 18:
Przekonać się, że ziemniaki są ugotowane i jadalne, ale co z tego, jeśli wskutek stresu żołądek jest tak ściśnięty, że obiad nie wchodzi w grę? Zauważyć, że nie przygotowało się na obiad nic poza tymi ziemniakami. Rozważyć i odrzucić zamówienie pizzy.
Krok 19:
Znowu zacząć martwić się o dostępność uszczelki do posiadanego modelu szybkowaru.
Krok 20:
Następnego dnia, podczas biegania, zobaczyć ładną dziewczynę, idącą od strony supermarketu i dźwigającą taki sam szybkowar. Pocieszyć się, że nie jest się jedynym, który będzie musiał za rok skombinować tę wredną, chędożoną przez cuchnącego kundla, orzyganą przez plugawego żula uszczelkę.
Krok 1:
Wypatrzeć w ulotce okolicznego supermarketu szybkowar, rzekomo tańszy o 50%.
Krok 2:
Nieopatrznie wspomnieć o tym komuś z rodziny i dać się przekonać, że szybkowar to tańsze, zdrowsze i smaczne jedzenie.
Krok 3:
Kupić szybkowar, nie zdając sobie sprawy z tego, jak ciężki to skurwiel, po czym nieść go przez jakieś dwa kilometry do domu w rękach.
Krok 4:
Przekonać się, że instrukcja, choć po angielsku, jest nie do końca zrozumiała - a z pewnością niejasna w kwestii czyszczenia zaworu. W innych punktach tekst sam sobie czasem przeczy. Odkryć, że uszczelkę trzeba wymieniać co rok. Zorientować się, że nie wiadomo, gdzie kupić tę cholerną uszczelkę.
Krok 5:
Dopiero teraz zwrócić się do Googla Wszechmocnego i zbadać temat.
Krok 6:
Znaleźć firmę, która sprzedaje szybkowary, ma duży asortyment, w tym uszczelki i zawory do sprzedawanych modeli, poza tym umieszcza na swojej stronie całą książkę kucharską przepisów na dania z szybkowaru. Odkryć, że za te same pieniądze, co w supermarkecie dało się kupić szybkowar o sensowniejszej pojemności, z lepszymi zabezpieczeniami i później bez trudu da się zamówić do niego odpowiednią uszczelkę.
Krok 7:
Pogodzić się z problemem uszczelki i w końcu zdecydować się ugotować coś w szybkowarze. Na początek, powiedzmy ziemniaki - bo są tanie, a jak się rozgotują, to można udawać, że od początku chciało się zrobić puree.
Krok 8:
Nerwowo, wielokrotnie przeczytać instrukcję, cały czas wyobrażając sobie, jakie obrażenia można ponieść wskutek eksplozji i poparzeń parą wodną.
Krok 9:
Przygotować telefon na wypadek konieczności wzywania pomocy.
Krok 10:
Nastawić te pieprzone ziemniaki, na kóre i tak nie ma się apetytu.
Krok 11:
Czuć się jak saper w obliczu niemieckiego niewypału, wpatrując się w szybkowar, stopniowo nabierający temperatury.
Krok 12:
Zawór bezpieczeństwa się zamyka, przez chwilę nic się nie dzieje - czekać, aż narastające ciśnienie pary rozerwie garnek na strzępy, eksplozja pośle parę, bryłki ziemniaków i wodę o temperaturze 120 stopni w twoją stronę.
Krok 13:
Z lekkim zdziwieniem i nieufnością przekonać się po kilku minutach, że regulator ciśnienia jednak działa, wypuszczając ze wściekłym sykiem nadmiar pary.
Krok 14:
Przypomnieć sobie, że gdy tylko regulator zaczął syczeć, należało ustawić timer, żeby nie rozgotować upiornych ziemniaków.
Krok 15:
Zgadywać, czy minęło już dość czasu, po czym zgasić palnik i czekać, aż opadnie nadmiar ciśnienia.
Krok 16:
Ręcznie spuścić resztkę pary z szybkowaru, ostrożnie przekręcając regulator. Prawidłowo wykonuje sie to z ciężką rękawicą kuchenną na łapie, kucając przy kuchence, aby spodziewana eksplozja pary przeleciała nad głową.
Krok 17:
Ze zdumienim stwierdzić, że para jednak nie eksplodowała i nie poniosło się żadnych szkód na ciele - choć co do umysłu ciężko mieć pewność.
Krok 18:
Przekonać się, że ziemniaki są ugotowane i jadalne, ale co z tego, jeśli wskutek stresu żołądek jest tak ściśnięty, że obiad nie wchodzi w grę? Zauważyć, że nie przygotowało się na obiad nic poza tymi ziemniakami. Rozważyć i odrzucić zamówienie pizzy.
Krok 19:
Znowu zacząć martwić się o dostępność uszczelki do posiadanego modelu szybkowaru.
Krok 20:
Następnego dnia, podczas biegania, zobaczyć ładną dziewczynę, idącą od strony supermarketu i dźwigającą taki sam szybkowar. Pocieszyć się, że nie jest się jedynym, który będzie musiał za rok skombinować tę wredną, chędożoną przez cuchnącego kundla, orzyganą przez plugawego żula uszczelkę.
niedziela, 20 lipca 2014
Skoro nikt inny tego nie chce im powiedzieć...
Nie lubię dzieci*.
To nic osobistego - po prostu dziecko jest dla mnie jak człowiek**, tylko mniejszy, głupszy i pachnący trochę inaczej. Zatem kiedy pani w firmie, w której ostatnio coś załatwiałem z dumą prezentuje swoją trzyletnią wnuczkę, mam problem. Muszę przywołać na twarz uprzejmy uśmiech, co nie jest łatwe, a prawdziwe schody zaczynają się w chwilę później, kiedy wypada powiedzieć o bachorze coś miłego.
Tylko co?
Że jest ładne? To kłamstwo. Bachor ma dziwne włosy, nie zamyka gęby, niekompletne zęby, to w kąciku ust to ślina...
Że jest mądre? Sorry, ale dzieciak właśnie wpierdala z pewnymi sukcesami pluszaka...
Że jest podobne do babci? Zważywszy na powyższe, to byłaby obelga.
Pozostaje zmienić temat, ignorować pomiot, załatwić sprawę jak najszybciej i wyjść na zewnątrz, a w słuchawkach niech dopieprza "Out of Control" Edguy'a na cały regulator.
Takie bliskie spotkanie bachorzego stopnia nie jest jednak najgorszym, co może mnie spotkać.
Najgorsze, to zostawić mnie z dzieckiem na chwilę.
Co teraz?
Przecież nie będę się z nim bawić.
Mam z nim rozmawiać?
No dobrze, mały. Przekażę ci to, czego nie powiem własnym dzieciom, bo nigdy takich na tym świecie nie będzie.
Przede wszystkim, pamiętaj, żeby najpierw włączać migacz, a dopiero potem kłaść stopę na hamulcu. Kierownicę łap tylko z zewnętrznej strony. Przednich przeciwmgłowych używaj jak najrzadziej i upewnij się, że są ustawione nisko.
Pamiętaj, że ATF jest palny. Wyciek ze skrzyni albo wspomagania jest bardziej niebezpieczny, niż ci się wydaje.
Nigdy nie słuchaj jakiejś muzyki tylko dlatego, że twoi koledzy jej słuchają. Puszczaj to, co ci się podoba, ale nie zmuszaj innych, żeby słuchali tego z tobą.
Jeśli masz najmniejsze podejrzenia, że kobieta cię zdradza - na pewno masz już rogi.
Jeśli nie podejrzewasz zdrady - to tylko kwestia czasu, aż zaczniesz.
Przyjaciele - a raczej ci, których za przyjaciół uważasz - cię wyjebią. Jedni dla kobiety, inni dla pieniędzy.
Nie kupuj multitooli Gerbera. Strata forsy.
Nie oceniaj ludzi tylko po wykształceniu. Znam absolwentów psychologii, którzy są aroganccy, głupi i za grosz nie mają poczucia humoru. Jeden z najbystrzejszych i najzabawniejszych facetów jakich znam ma ukończoną zawodówkę.
Rodzina doprowadzi cię do obłędu, albo do ruiny.
Tak w okolicach trzydziestki poczujesz wszystkie niezdrowe posiłki, wypite flaszki i wypalone papierosy.
Najprawdopodobniej przez całe życie będziesz zadłużony. Jeśli jakimś cudem hukniesz większą forsę, życzliwy sąsiad natychmiast ściągnie ci na kark skarbówkę.
Chcesz słodkiego psiaka, albo uroczego koteczka? Albo ktoś ci go rozjedzie, albo bydlę dożyje siedemnastu lat i będziesz mieszkać ze ślepym, kulawym, obolałym, pierdzącym, cuchnącym, popuszczającym, łysiejącym, bezzębnym, czworonożnym geriatrykiem. Obcy ludzie będą cię podejrzewać, że zwierzę wygląda tak źle, bo nie dbasz o nie, albo się nad nim znęcasz.
Każda przysługa, jaką komuś zrobisz, sprawi, że ten ktoś się od ciebie uzależni, będzie prosić o więcej, a gdy nie będziesz w stanie mu pomóc po raz setny, drań się obrazi i zacznie ci w ramach zemsty bruździć na każdym kroku.
Nie daj się nabrać na ładną buzię - jeśli dziewczyna ma tendencję do dzwonienia do ciebie o drugiej w nocy i zaczynania rozmowy od "właśnie próbowałam podciąć sobie żyły, cała się pocięłam", a gdy nazajutrz ją spotykasz, a ona nie ma nawet skaleczenia na rękach - uciekaj. To szalona, egocentryczna suka, która wcale nie chce skończyć ze sobą, tylko sprawdza, kiedy ty nie wytrzymasz i skoczysz z dziesięciopiętrowca. Uciekaj, choćby była najseksowniejszą laską w twoim życiu, choćby seks był najbardziej ekstatyczny... Uciekaj.
Czeka cię - o ile wcześniej nie spotka cię wypadek, choroba, albo sam nie palniesz sobie w łeb - jakieś sześć dekad zapieprzu, bólu, rozczarowań, przetykanych nielicznymi przyjemniejszymi epizodami, a potem... Może głodowa emerytura, może twój mózg się rozleci, zjebany przez Alzheimera, może samotna śmierć w wynajętym tanim mieszkaniu. Miłej podróży.
Co? Że nie powinienem tego mu mówić? Cholera, ktoś musi. Że dzieciak ma ledwo cztery lata? Dobrze, im szybciej tym lepiej.
Żałuję, że mi tego wszystkiego nikt nie powiedział jak byłem mały.
-----------------------------
* "Jak możesz mówić coś tak okropnego?" Otóż po pierwsze, jestem przynajmniej szczery. Po drugie: chyba lepsze to, niż gdybym powiedział "Podobają mi się dzieci... chłe, chłe..." obleśnie się uśmiechając.
** Uważny czytelnik tego bloga już od dawna wie, że nie darzę gatunku ludzkiego (z bardzo nielicznymi wyjątkami) przesadną sympatią.
To nic osobistego - po prostu dziecko jest dla mnie jak człowiek**, tylko mniejszy, głupszy i pachnący trochę inaczej. Zatem kiedy pani w firmie, w której ostatnio coś załatwiałem z dumą prezentuje swoją trzyletnią wnuczkę, mam problem. Muszę przywołać na twarz uprzejmy uśmiech, co nie jest łatwe, a prawdziwe schody zaczynają się w chwilę później, kiedy wypada powiedzieć o bachorze coś miłego.
Tylko co?
Że jest ładne? To kłamstwo. Bachor ma dziwne włosy, nie zamyka gęby, niekompletne zęby, to w kąciku ust to ślina...
Że jest mądre? Sorry, ale dzieciak właśnie wpierdala z pewnymi sukcesami pluszaka...
Że jest podobne do babci? Zważywszy na powyższe, to byłaby obelga.
Pozostaje zmienić temat, ignorować pomiot, załatwić sprawę jak najszybciej i wyjść na zewnątrz, a w słuchawkach niech dopieprza "Out of Control" Edguy'a na cały regulator.
Takie bliskie spotkanie bachorzego stopnia nie jest jednak najgorszym, co może mnie spotkać.
Najgorsze, to zostawić mnie z dzieckiem na chwilę.
Co teraz?
Przecież nie będę się z nim bawić.
Mam z nim rozmawiać?
No dobrze, mały. Przekażę ci to, czego nie powiem własnym dzieciom, bo nigdy takich na tym świecie nie będzie.
Przede wszystkim, pamiętaj, żeby najpierw włączać migacz, a dopiero potem kłaść stopę na hamulcu. Kierownicę łap tylko z zewnętrznej strony. Przednich przeciwmgłowych używaj jak najrzadziej i upewnij się, że są ustawione nisko.
Pamiętaj, że ATF jest palny. Wyciek ze skrzyni albo wspomagania jest bardziej niebezpieczny, niż ci się wydaje.
Nigdy nie słuchaj jakiejś muzyki tylko dlatego, że twoi koledzy jej słuchają. Puszczaj to, co ci się podoba, ale nie zmuszaj innych, żeby słuchali tego z tobą.
Jeśli masz najmniejsze podejrzenia, że kobieta cię zdradza - na pewno masz już rogi.
Jeśli nie podejrzewasz zdrady - to tylko kwestia czasu, aż zaczniesz.
Przyjaciele - a raczej ci, których za przyjaciół uważasz - cię wyjebią. Jedni dla kobiety, inni dla pieniędzy.
Nie kupuj multitooli Gerbera. Strata forsy.
Nie oceniaj ludzi tylko po wykształceniu. Znam absolwentów psychologii, którzy są aroganccy, głupi i za grosz nie mają poczucia humoru. Jeden z najbystrzejszych i najzabawniejszych facetów jakich znam ma ukończoną zawodówkę.
Rodzina doprowadzi cię do obłędu, albo do ruiny.
Tak w okolicach trzydziestki poczujesz wszystkie niezdrowe posiłki, wypite flaszki i wypalone papierosy.
Najprawdopodobniej przez całe życie będziesz zadłużony. Jeśli jakimś cudem hukniesz większą forsę, życzliwy sąsiad natychmiast ściągnie ci na kark skarbówkę.
Chcesz słodkiego psiaka, albo uroczego koteczka? Albo ktoś ci go rozjedzie, albo bydlę dożyje siedemnastu lat i będziesz mieszkać ze ślepym, kulawym, obolałym, pierdzącym, cuchnącym, popuszczającym, łysiejącym, bezzębnym, czworonożnym geriatrykiem. Obcy ludzie będą cię podejrzewać, że zwierzę wygląda tak źle, bo nie dbasz o nie, albo się nad nim znęcasz.
Każda przysługa, jaką komuś zrobisz, sprawi, że ten ktoś się od ciebie uzależni, będzie prosić o więcej, a gdy nie będziesz w stanie mu pomóc po raz setny, drań się obrazi i zacznie ci w ramach zemsty bruździć na każdym kroku.
Nie daj się nabrać na ładną buzię - jeśli dziewczyna ma tendencję do dzwonienia do ciebie o drugiej w nocy i zaczynania rozmowy od "właśnie próbowałam podciąć sobie żyły, cała się pocięłam", a gdy nazajutrz ją spotykasz, a ona nie ma nawet skaleczenia na rękach - uciekaj. To szalona, egocentryczna suka, która wcale nie chce skończyć ze sobą, tylko sprawdza, kiedy ty nie wytrzymasz i skoczysz z dziesięciopiętrowca. Uciekaj, choćby była najseksowniejszą laską w twoim życiu, choćby seks był najbardziej ekstatyczny... Uciekaj.
Czeka cię - o ile wcześniej nie spotka cię wypadek, choroba, albo sam nie palniesz sobie w łeb - jakieś sześć dekad zapieprzu, bólu, rozczarowań, przetykanych nielicznymi przyjemniejszymi epizodami, a potem... Może głodowa emerytura, może twój mózg się rozleci, zjebany przez Alzheimera, może samotna śmierć w wynajętym tanim mieszkaniu. Miłej podróży.
Co? Że nie powinienem tego mu mówić? Cholera, ktoś musi. Że dzieciak ma ledwo cztery lata? Dobrze, im szybciej tym lepiej.
Żałuję, że mi tego wszystkiego nikt nie powiedział jak byłem mały.
-----------------------------
* "Jak możesz mówić coś tak okropnego?" Otóż po pierwsze, jestem przynajmniej szczery. Po drugie: chyba lepsze to, niż gdybym powiedział "Podobają mi się dzieci... chłe, chłe..." obleśnie się uśmiechając.
** Uważny czytelnik tego bloga już od dawna wie, że nie darzę gatunku ludzkiego (z bardzo nielicznymi wyjątkami) przesadną sympatią.
środa, 16 lipca 2014
Cuda-niewidy
Nigdy nie słyszałem, że dziecko polityka musi dorabiać na pół etatu, jednocześnie studiując.
Nigdy nie słyszałem, że polityk musiał czekać w kolejce przez kilka miesięcy, nim przyjął go lekarz-specjalista.
Nigdy nie słyszałem, aby przeciwnicy aborcji pomagali kobietom, które urodziły niechciane dzieci, albo chociaż tym dzieciom.
Nigdy nie słyszałem, że zwolennicy przywrócenia powszechnego poboru do wojska mają dzieci, albo są w wieku, w którym sami trafiliby do koszar.
"Święte" obrazy mają tendencję do płakania, czasem krwawymi łzami. Jakoś nigdy nie słyszałem, aby taki malunek wydzielał inny płyn, na przykład mocz.
Słyszałem o twarzach Chrystusa, pojawiających się na pniach drzew, tostach i w chmurach. Co z innymi częściami ciała? Nigdy nie słyszałem, aby komuś objawiła się dłoń, stopa, albo penis Jezusa.
Nigdy nie słyszałem o księdzu, który dałby jałmużnę żebrakowi.
Nigdy nie słyszałem, żeby ateiści pukali do drzwi i próbowali przekonać mieszkańców, aby odstąpili od swojej wiary.
Nigdy nie słyszałem, że bojówki gejów łażą w maskach po ulicach i atakują każdego, kto wygląda na "patriotę".
Nigdy nie słyszałem, aby z przejeżdżającego golfa, skatowanego ciężkim tuningiem, dobiegała muzyka Pink Floyd.
Nigdy nie słyszałem, że ktoś wypalił jointa (albo kilka), po czym zaczął demolować przystanki autobusowe, śpiewać na całe gardło w środku nocy, a po powrocie do domu przypieprzył swojej starej, tak w imię zasad.
W Polsce mniej więcej tyle samo osób ginie rocznie na drogach, co odbiera sobie życie. Dotąd nie słyszałem o kampanii mającej na celu zmniejszenie skali problemu samobójstw, albo chociaż depresji.
Inna rzecz, że na samobójcach ciężko zarobić, bo nie da się ich złapać na fotoradar i tajniackie radiowozy.
Dziwne, ale nigdy nie słyszałem też, żeby ktoś oznajmił: Przeczytałem kilka postów w Internecie i postanowiłem się zmienić/zrobić coś słusznego/moje życie stało się lepsze.
Nigdy nie słyszałem, że polityk musiał czekać w kolejce przez kilka miesięcy, nim przyjął go lekarz-specjalista.
Nigdy nie słyszałem, aby przeciwnicy aborcji pomagali kobietom, które urodziły niechciane dzieci, albo chociaż tym dzieciom.
Nigdy nie słyszałem, że zwolennicy przywrócenia powszechnego poboru do wojska mają dzieci, albo są w wieku, w którym sami trafiliby do koszar.
"Święte" obrazy mają tendencję do płakania, czasem krwawymi łzami. Jakoś nigdy nie słyszałem, aby taki malunek wydzielał inny płyn, na przykład mocz.
Słyszałem o twarzach Chrystusa, pojawiających się na pniach drzew, tostach i w chmurach. Co z innymi częściami ciała? Nigdy nie słyszałem, aby komuś objawiła się dłoń, stopa, albo penis Jezusa.
Nigdy nie słyszałem o księdzu, który dałby jałmużnę żebrakowi.
Nigdy nie słyszałem, żeby ateiści pukali do drzwi i próbowali przekonać mieszkańców, aby odstąpili od swojej wiary.
Nigdy nie słyszałem, że bojówki gejów łażą w maskach po ulicach i atakują każdego, kto wygląda na "patriotę".
Nigdy nie słyszałem, aby z przejeżdżającego golfa, skatowanego ciężkim tuningiem, dobiegała muzyka Pink Floyd.
Nigdy nie słyszałem, że ktoś wypalił jointa (albo kilka), po czym zaczął demolować przystanki autobusowe, śpiewać na całe gardło w środku nocy, a po powrocie do domu przypieprzył swojej starej, tak w imię zasad.
W Polsce mniej więcej tyle samo osób ginie rocznie na drogach, co odbiera sobie życie. Dotąd nie słyszałem o kampanii mającej na celu zmniejszenie skali problemu samobójstw, albo chociaż depresji.
Inna rzecz, że na samobójcach ciężko zarobić, bo nie da się ich złapać na fotoradar i tajniackie radiowozy.
Dziwne, ale nigdy nie słyszałem też, żeby ktoś oznajmił: Przeczytałem kilka postów w Internecie i postanowiłem się zmienić/zrobić coś słusznego/moje życie stało się lepsze.
piątek, 11 lipca 2014
Poranne nagłówki
Bladym świtem, na portalu tvn24.pl:
- Ofensywa przeciw Hamasowi. Telefon z Białego Domu
Nowa broń Waszyngtonu: telefon balistyczny klasy ziemia-ziemia, z głowicą termojądrową.
- Poroszenko: Rosja odrzuca propozycje rozmów
Rosja zacytowała Bogusława Lindę: Nie chce mi się z wami gadać.
- Ks. Oko: większość aborcji jest skutkiem rozpasania seksualnego
Ja, opierając się na takich samych danych statystycznych i naukowych, co pan ksiądz: Większość księży to sfrustrowani seksualnie pedofile i sodomici.
- Duże siły ukraińskie zaatakowały separatystów. Marsz na Donieck?
Pierwszy znak zapytania. Już się bałem, że żadnego nie będzie.
- Putin przegrywa Ukrainę i milczy. Cisza przed burzą?
Putin pospiesznie uczy się naśladować głos Bogusława Lindy, żeby powiedzieć: Nie chce mi się z wami gadać.
No i drugi "?".
- Supernowoczesne myśliwce znów uziemione. Szef Pentagonu: mam do nich zaufanie
Ufam, że gdy będą stały na ziemi, to przynajmniej skrzydła im nie odpadną.
- 16-latek z Argentyny zmarł na zawał w czasie półfinału MŚ
To raczej powinien być artykuł o fatalnym stanie argentyńskiej służby zdrowia, skoro nie potrafiła zdiagnozować u nastolatka poważnej wady serca.
- "Z Warszawy do Gdańska w 2,5 godziny"
W 2114 roku...
- Pijany ksiądz wiózł jego córkę. "Wikary jest chory, módlcie się za niego"
Gdyby to był syn, nie skończyłoby się na "wożeniu".
- Problem z alkoholem? Odpowiedz na dwa pytania
Nagłówkowi towarzyszy zrzut ekranu, na którym widać dwa pytania - zakładam, że to właśnie o nie chodzi.
1. Jak często pijesz sześć lub więcej drinków przy jednej okazji?
Moja odp: Nigdy. Piję najczęściej jeden koło południa, czasem jeden po południu i dwa kolejne na noc - a są takie dni, że nie piję wcale.
2. Czy w skutek picia alkoholu wydarzyło się coś, czego żałujesz?
Moja odp: Nie. A przynajmniej nie pamiętam. Mało tego, dzięki alkoholowi udało mi się zakończyć jedną skurwysyńsko toksyczną znajomość.
Mówiąc krótko: dzięki tvn24.pl utwierdziłem się w przekonaniu, że nie mam problemu z alkoholem. Czego i Wam życzę.
- Ofensywa przeciw Hamasowi. Telefon z Białego Domu
Nowa broń Waszyngtonu: telefon balistyczny klasy ziemia-ziemia, z głowicą termojądrową.
- Poroszenko: Rosja odrzuca propozycje rozmów
Rosja zacytowała Bogusława Lindę: Nie chce mi się z wami gadać.
- Ks. Oko: większość aborcji jest skutkiem rozpasania seksualnego
Ja, opierając się na takich samych danych statystycznych i naukowych, co pan ksiądz: Większość księży to sfrustrowani seksualnie pedofile i sodomici.
- Duże siły ukraińskie zaatakowały separatystów. Marsz na Donieck?
Pierwszy znak zapytania. Już się bałem, że żadnego nie będzie.
- Putin przegrywa Ukrainę i milczy. Cisza przed burzą?
Putin pospiesznie uczy się naśladować głos Bogusława Lindy, żeby powiedzieć: Nie chce mi się z wami gadać.
No i drugi "?".
- Supernowoczesne myśliwce znów uziemione. Szef Pentagonu: mam do nich zaufanie
Ufam, że gdy będą stały na ziemi, to przynajmniej skrzydła im nie odpadną.
- 16-latek z Argentyny zmarł na zawał w czasie półfinału MŚ
To raczej powinien być artykuł o fatalnym stanie argentyńskiej służby zdrowia, skoro nie potrafiła zdiagnozować u nastolatka poważnej wady serca.
- "Z Warszawy do Gdańska w 2,5 godziny"
W 2114 roku...
- Pijany ksiądz wiózł jego córkę. "Wikary jest chory, módlcie się za niego"
Gdyby to był syn, nie skończyłoby się na "wożeniu".
- Problem z alkoholem? Odpowiedz na dwa pytania
Nagłówkowi towarzyszy zrzut ekranu, na którym widać dwa pytania - zakładam, że to właśnie o nie chodzi.
1. Jak często pijesz sześć lub więcej drinków przy jednej okazji?
Moja odp: Nigdy. Piję najczęściej jeden koło południa, czasem jeden po południu i dwa kolejne na noc - a są takie dni, że nie piję wcale.
2. Czy w skutek picia alkoholu wydarzyło się coś, czego żałujesz?
Moja odp: Nie. A przynajmniej nie pamiętam. Mało tego, dzięki alkoholowi udało mi się zakończyć jedną skurwysyńsko toksyczną znajomość.
Mówiąc krótko: dzięki tvn24.pl utwierdziłem się w przekonaniu, że nie mam problemu z alkoholem. Czego i Wam życzę.
środa, 9 lipca 2014
Elementarz Polskiego Kierowcy
Powiedzmy, że niedawno udało Ci się zdać egzamin na prawo jazdy. Mniejsza z tym, czy dzięki wykuciu na blachę pytań z teorii i fuksowi podczas części praktycznej, czy może do sukcesu przyczyniło się obciągnięcie agentatomka egzaminatorowi, gdzieś poza polem widzenia kamer monitoringu... Ważne, że plastikowy prostokąt już trzymasz w garści.
Kłopot w tym, że wciąż nie umiesz jeździć. A z pewnością nie tak, jak Prawdziwy Polak.
Nie troskaj się! Albowiem zamierzam tutaj przedstawić Elementarz Polskiego Kierowcy. Nalej sobie zimnego drinka i zacznij przyswajać, co następuje:
- Natychmiast zapomnij wszystko, czego uczono na placu manewrowym w temacie parkowania. W Prawdziwym Życiu, linie namalowane na parkingu powinny znaleźć się pod siedzeniem kierowcy. Natomiast na chodnikach należy parkować pod kątem, w miarę możliwości tak, aby utrudnić wyjazd sąsiednim samochodom. Pod marketem za wszelką cenę parkuj jak najbliżej wejścia - zaoszczędzisz sobie nawet ośmiu metrów spaceru!
- Zasada prawej ręki: w prawej ręce trzymasz papierosa, albo komórkę i piszesz nią sms-y. A ustępowanie pierwszeństwa? Ustępujesz większemu - chyba, że jedziesz wyraźnie szybciej, wtedy masz pierwszeństwo.
- Migacze, alias kierunkowskazy: włącza się je tak w połowie skrętu, żeby uprawomocnić wykonywany manewr. ZAWSZE w trzy sekundy PO wdepnięciu hamulca.
- Światła mijania: należy ustawić tak, aby waliły po oczach tych wariatów zapieprzających z naprzeciwka. To ich nauczy. Jeśli nie umiesz przestawić reflektorów - stosuj światła drogowe.
- Światła przeciwmgłowe: jak tylko pojawi się najlżejsza mgiełka, natychmiast włącz wszystko, co fabryka dała. Dzięki temu jadący z naprzeciwka i ci tuż za Twoim tylnym zderzakiem na pewno Cię nie przegapią w czymś, co jest mniej więcej równie gęste, jak dym papierosowy.
- Przejścia dla pieszych: okazja, żeby wyprzedzić tego frajera, który przed nimi zwalnia, albo wręcz się zatrzymuje.
- Zmiana pasa: niebezpieczny manewr, który należy wykonać szybko. Nie warto tracić czasu na migacze i wpatrywanie się w lusterka.
- Wyprzedzanie: najpierw podjechać jak najbliżej wyprzedzanego, potem znaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie przeszkadzać, najlepiej zakręt, albo szczyt stromego wzniesienia, potem wyprzedzić, a jeśli coś będzie jechać z naprzeciwka - bombić długimi, niech swołocz spieprza na pobocze.
- Rowerzyści: element gry zręcznościowej, polegającej na tym, aby prawie dotknąć takiego lusterkiem.
- ABS: urządzenie do masażu stóp. Korzystaj często i intensywnie.
- Przejazdy kolejowe: dopóki nie są całkowicie zamknięte, należy spokojnie je pokonywać. Jak najwolniej, żeby nie zużyć za bardzo amortyzatorów.
- Dołączanie na "zamek błyskawiczny": lecisz jak najszybciej ślepym pasem, dojeżdżasz do końca i jakiś frajer wcześniej czy później Cię wpuści. Jeśli nie wpuści - patrz "Zamiana pasa".
- Skręt w prawo/lewo: nieważne, w którą stronę. Zawsze ustawiaj się na środku skrzyżowania, tak aby nie dało się Ciebie objechać z żadnej strony. Jeśli ktoś chce skręcić w inną niż Ty stronę, sam jest sobie winien. Niech czeka.
Powyższa lista oczywiście nie obejmuje wszystkiego, co należy opanować, aby być Prawdziwym Polskim Kierowcą, ale jako kurs podstawowy dla świeżo upieczonego kierowcy powinna w zupełności wystarczyć.
Nie ma za co.
Kłopot w tym, że wciąż nie umiesz jeździć. A z pewnością nie tak, jak Prawdziwy Polak.
Nie troskaj się! Albowiem zamierzam tutaj przedstawić Elementarz Polskiego Kierowcy. Nalej sobie zimnego drinka i zacznij przyswajać, co następuje:
- Natychmiast zapomnij wszystko, czego uczono na placu manewrowym w temacie parkowania. W Prawdziwym Życiu, linie namalowane na parkingu powinny znaleźć się pod siedzeniem kierowcy. Natomiast na chodnikach należy parkować pod kątem, w miarę możliwości tak, aby utrudnić wyjazd sąsiednim samochodom. Pod marketem za wszelką cenę parkuj jak najbliżej wejścia - zaoszczędzisz sobie nawet ośmiu metrów spaceru!
- Zasada prawej ręki: w prawej ręce trzymasz papierosa, albo komórkę i piszesz nią sms-y. A ustępowanie pierwszeństwa? Ustępujesz większemu - chyba, że jedziesz wyraźnie szybciej, wtedy masz pierwszeństwo.
- Migacze, alias kierunkowskazy: włącza się je tak w połowie skrętu, żeby uprawomocnić wykonywany manewr. ZAWSZE w trzy sekundy PO wdepnięciu hamulca.
- Światła mijania: należy ustawić tak, aby waliły po oczach tych wariatów zapieprzających z naprzeciwka. To ich nauczy. Jeśli nie umiesz przestawić reflektorów - stosuj światła drogowe.
- Światła przeciwmgłowe: jak tylko pojawi się najlżejsza mgiełka, natychmiast włącz wszystko, co fabryka dała. Dzięki temu jadący z naprzeciwka i ci tuż za Twoim tylnym zderzakiem na pewno Cię nie przegapią w czymś, co jest mniej więcej równie gęste, jak dym papierosowy.
- Przejścia dla pieszych: okazja, żeby wyprzedzić tego frajera, który przed nimi zwalnia, albo wręcz się zatrzymuje.
- Zmiana pasa: niebezpieczny manewr, który należy wykonać szybko. Nie warto tracić czasu na migacze i wpatrywanie się w lusterka.
- Wyprzedzanie: najpierw podjechać jak najbliżej wyprzedzanego, potem znaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie przeszkadzać, najlepiej zakręt, albo szczyt stromego wzniesienia, potem wyprzedzić, a jeśli coś będzie jechać z naprzeciwka - bombić długimi, niech swołocz spieprza na pobocze.
- Rowerzyści: element gry zręcznościowej, polegającej na tym, aby prawie dotknąć takiego lusterkiem.
- ABS: urządzenie do masażu stóp. Korzystaj często i intensywnie.
- Przejazdy kolejowe: dopóki nie są całkowicie zamknięte, należy spokojnie je pokonywać. Jak najwolniej, żeby nie zużyć za bardzo amortyzatorów.
- Dołączanie na "zamek błyskawiczny": lecisz jak najszybciej ślepym pasem, dojeżdżasz do końca i jakiś frajer wcześniej czy później Cię wpuści. Jeśli nie wpuści - patrz "Zamiana pasa".
- Skręt w prawo/lewo: nieważne, w którą stronę. Zawsze ustawiaj się na środku skrzyżowania, tak aby nie dało się Ciebie objechać z żadnej strony. Jeśli ktoś chce skręcić w inną niż Ty stronę, sam jest sobie winien. Niech czeka.
Powyższa lista oczywiście nie obejmuje wszystkiego, co należy opanować, aby być Prawdziwym Polskim Kierowcą, ale jako kurs podstawowy dla świeżo upieczonego kierowcy powinna w zupełności wystarczyć.
Nie ma za co.
niedziela, 6 lipca 2014
What was i thinkin'..?
Natchniony odpowiednią liczbą promili we krwi, postanowiłem podzielić się ze światem starym opowiadaniem. Przy okazji po raz pierwszy w życiu używam Google Drive, więc pewnie coś pójdzie nie tak.
Tekst można tutaj znaleźć na stronie "Grafomania" - powinno się wyświetlać, o tam, na górze, pod mottem.
Edit: Zgodnie z przewidywaniami coś poszło katastrofalnie źle, ale już powinno działać.
Tekst można tutaj znaleźć na stronie "Grafomania" - powinno się wyświetlać, o tam, na górze, pod mottem.
Edit: Zgodnie z przewidywaniami coś poszło katastrofalnie źle, ale już powinno działać.
czwartek, 3 lipca 2014
Zróbmy sobie nową RP
Na wypadek, gdyby w końcu jakaś afera zatopiła rząd Pancernego Donalda, warto zakasać rękawy i podlizać się następnej ekipie. Tak żeby zabezpieczyć się ze wszystkich stron.
*
Cieszę się niezmiernie, że Prawi i Sprawiedliwi wracają do koryta. Już nie mogę się doczekać powrotu do pewnych pomysłów, których nie udało się zrealizować za sprawą knowań szarej sieci i wrogich sił.
Na początek zmiany w lekturach szkolnych - bo przecież to, że ten kraj nie jest prawicową utopią, jest oczywistą winą Gombrowicza. Teraz, kiedy ktoś będzie mi wytykać, że nie pamiętam lektur, będę mógł podać Patriotyzm jako powód. Przeczytania niektórych tekstów będę mógł się wręcz wypierać.
Następnie "bykowe", czyli podatek od bycia kawalerem.
Wreszcie będę mieć powód, aby się ożenić.
Fakt, będzie to papierowe małżeństwo z jakąś Ukrainką, albo Wietnamką, marzącą o polskim obywatelstwie, ale może moja ciotka przestanie mnie podejrzewać o skryte skłonności homoseksualne.
Następnie wrócimy do kwestii zamachu na Tupolewa. Komisje śledcze, specjalne uchwały, doroczna żałoba narodowa - to będzie zabawniejsze od Latającego Cyrku Monty Pythona. I równie sensowne.
Poza tym miłą odmianą będzie to, że rządzący będą znowu podsłuchiwać obywateli, a nie odwrotnie.
Nie mogę też doczekać się obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych przez bloggerów, facebookowców i twitterowców. Wreszcie będzie trochę spokoju z tą nachalną lewicową propagandą.
Żałuję tylko, że nie jestem dość urodziwy, żeby nadawać się na męską kurwę - a podejrzwam, że gdy nastąpi nieunikniony nabór świeżej krwi do CBA, właśnie to będzie pierwszym czynnikiem decydującym o przyjęciu do służby. Drugim będzie monstrualna dawka skurwysyństwa we krwi - ale to akurat nie sprawiłoby mi trudu. Tak więc nie będę mógł służyć ku chwale Ojczyzny swoim kutasem, owijając sobie wokół palca kobiety na wysokich stanowiskach i nakłaniając je, by brały i dawały łapówki.
Trudno, nie każdą patriotyczną ambicję da się spełnić.
Tak jest, zróbmy sobie nową RP - pytanie tylko, czy zostajemy przy numerze czwartym, czy przechodzimy do piątki, a może w ogóle przeskoczmy od razu do magicznej, Siódmej RP?
*
Cieszę się niezmiernie, że Prawi i Sprawiedliwi wracają do koryta. Już nie mogę się doczekać powrotu do pewnych pomysłów, których nie udało się zrealizować za sprawą knowań szarej sieci i wrogich sił.
Na początek zmiany w lekturach szkolnych - bo przecież to, że ten kraj nie jest prawicową utopią, jest oczywistą winą Gombrowicza. Teraz, kiedy ktoś będzie mi wytykać, że nie pamiętam lektur, będę mógł podać Patriotyzm jako powód. Przeczytania niektórych tekstów będę mógł się wręcz wypierać.
Następnie "bykowe", czyli podatek od bycia kawalerem.
Wreszcie będę mieć powód, aby się ożenić.
Fakt, będzie to papierowe małżeństwo z jakąś Ukrainką, albo Wietnamką, marzącą o polskim obywatelstwie, ale może moja ciotka przestanie mnie podejrzewać o skryte skłonności homoseksualne.
Następnie wrócimy do kwestii zamachu na Tupolewa. Komisje śledcze, specjalne uchwały, doroczna żałoba narodowa - to będzie zabawniejsze od Latającego Cyrku Monty Pythona. I równie sensowne.
Poza tym miłą odmianą będzie to, że rządzący będą znowu podsłuchiwać obywateli, a nie odwrotnie.
Nie mogę też doczekać się obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych przez bloggerów, facebookowców i twitterowców. Wreszcie będzie trochę spokoju z tą nachalną lewicową propagandą.
Żałuję tylko, że nie jestem dość urodziwy, żeby nadawać się na męską kurwę - a podejrzwam, że gdy nastąpi nieunikniony nabór świeżej krwi do CBA, właśnie to będzie pierwszym czynnikiem decydującym o przyjęciu do służby. Drugim będzie monstrualna dawka skurwysyństwa we krwi - ale to akurat nie sprawiłoby mi trudu. Tak więc nie będę mógł służyć ku chwale Ojczyzny swoim kutasem, owijając sobie wokół palca kobiety na wysokich stanowiskach i nakłaniając je, by brały i dawały łapówki.
Trudno, nie każdą patriotyczną ambicję da się spełnić.
Tak jest, zróbmy sobie nową RP - pytanie tylko, czy zostajemy przy numerze czwartym, czy przechodzimy do piątki, a może w ogóle przeskoczmy od razu do magicznej, Siódmej RP?
Subskrybuj:
Posty (Atom)