poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Miłość, Magia, Przeznaczenie

Kołatał mi się w głowie zamysł napisania o miłości od pierwszego wejrzenia. O tym, że dwie osoby mogą być sobie przeznaczone. Że może je łączyć tajemnicza i potężna więź, niemożliwa do zbadania metodą naukową. Że spotykają się po raz pierwszy i czują tak, jakby znały się od dawna i doskonale wiedzą, że czeka je wspólna przyszłość.

Mój wewnętrzny cynik i wewnętrzny romantyk długo spierają się, co tak właściwie można na ten temat napisać. I dopóki spór trwa, tekst nie mia szansy powstać.

Więc napiszę o czymś, co zdarzyło mi się kilka dni temu.

Piękny dzień - znaczy, pełne słońce, temperatura zaledwie trzydzieści stopni i zero szans na deszcz - który wykorzystuję, żeby pojechać na rowerze na jakiś kopiec i zrobić kilka zdjęć.

Dzielnie pedałuję, walcząc o przetrwanie w świecie pełnym wybojów, szyn tramwajowych, wysokich krawężników, psychotycznych kierowców i przekonanych o własnej nieśmiertelności pieszych.

Jestem na oficjalnej, legalnej ścieżce rowerowej. Nagle, tuż przed moją kierownicę, nie zważając na mnie, na ścieżkę wchodzi młoda kobieta.

Jest piękna. Ma zgrabną figurę, wspaniałe nogi, zadbane dłonie, długie, bujne włosy, regularne rysy twarzy, ciemne oczy w oprawie gęstych rzęs, wspaniale wykrojone usta, staranny makijaż...

Zatrzymałem się w miejscu. Spojrzała na mnie wyniośle. Nasze oczy się spotkały... I wtedy między nami coś przeskoczyło. Nić podskórnego, natychmiastowego porozumienia, graniczącego z telepatią. Jakby ładunek elektryczny.

Jakby to dokładniej opisać... Gdy tylko ją zobaczyłem, w ułamku sekundy przez mój mózg przegalopował tabun myśli. Mniej więcej takich:

Jesteś zjawiskowo atrakcyjna... i doskonale o tym wiesz. Faceci w twojej obecności tracą tak z czterdzieści punktów IQ. Zrobią wszystko, żeby wywrzeć na tobie wrażenie. Pewnie już w szkole nigdy nie miałaś problemu, gdy nie odrobiłaś lekcji - zawsze jakiś jeleń był gotów napisać wszystkie ćwiczenia za ciebie. Później nie miałaś kłopotu ze zdaniem na prawo jazdy, wystarczyło ubrać krótszą kieckę i egzaminator wpadał w doskonały humor. Sklepikarze nie kantują cię na wydawaniu reszty. Zawsze ktoś pomoże nosić ciężkie rzeczy, przytrzyma drzwi, wywierci dziury w ścianie i wbije w nie kołki. Jeśli nawala komputer, znajomy geek stanie na głowie, żeby ci go naprawić. Jeśli zawiedzie samochód, tłum domorosłych mechaników służy radą, pomocą i oferuje podwiezienie. To, na co inni muszą ciężko zapracować, ty dostajesz za darmo, bo ktoś ma durną nadzieję dobrać się do twojej bielizny. Dzięki temu, że w genetycznej puli dostałaś dobre karty i umiesz je wykorzystać, prześlizgujesz się po życiowych falach... podczas gdy inni muszą się przez nie przedzierać. Myślisz, że możesz włazić obcym facetom pod koła, a oni będą zachwyceni, że byłaś łaskawa znaleźć się pod tą samą szerokością geograficzną, co oni. Gardzę tobą, a zatrzymałem się tylko dlatego, że to łatwiejsze, niż centrowanie koła po zderzeniu.

I właśnie te myśli musiały jakąś telepatyczną metodą do niej dotrzeć, bo nagle wyniosłe spojrzenie zniknęło, uciekła wzrokiem w dół i pospiesznie przetruchtała na chodnik dla pieszych.


Oczywiście, możliwe że telepatia nie miała miejsca, a zwyczajnie zdradziła mnie moja twarz - nigdy nie byłby ze mnie dobry pokerzysta... Ale tym razem postanowiłem dopuścić możliwość istnienia magii, telepatii i innych rzeczy nadprzyrodzonych w kontaktach międzyludzkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz