czwartek, 13 stycznia 2011

Chochliki atakują

Okazało się, że w tym tygodniu moja recenzja "Wolfmana" przebrnęła przez weryfikację na filmwebie. Miło. Niestety, szybko przekonałem się, że gdzieś zniknęła końcówka tekstu. Już zgłosiłem poprawkę, ale zanim zostanie zweryfikowana minie chwilka, albo dwie.

Wynikają z tego dla mnie dwie rzeczy.

Po pierwsze:
Brakujący fragment. Daję tutaj, dla ludzi, którzy mają uzasadnione wrażenie, że coś jest nie tak z ostatnim akapitem.

Tak wygląda tekst teraz na Filmwebie.

A tak powinna wyglądać końcówka:

"Tak naprawdę najbardziej przypadła mi do gustu strona wizualna "Wilkołaka". Zaniedbana posiadłość, plenery, nawet sam Londyn - wszystko wygląda fantastycznie. Efekty specjalne są nienachalne, wyglądają przyzwoicie. Same wilkołaki prezentują się dokładnie tak, jak powinny - wielkie, włochate potwory, uwięzione gdzieś w połowie drogi między człowiekiem a wilkiem. A szczerze mówiąc, najlepiej prezentują się sceny, w których wilkołaków w sumie nie widać - tu przemknie jakiś cień, tam coś zawyje, a nieszczęsny pajac z widłami i portkami, w które właśnie popuścił, zostaje po chwili brutalnie zmieciony z powierzchni Ziemi.

Choć nie narzekałem w tej recenzji, nie chcę, aby pozostały jakieś wątpliwości: ten film nie jest żadnym wiekopomnym dziełem. Nie ma tutaj cudów, ale jest dopracowana strona wizualna, dobra obsada, a co najważniejsze, są rasowe wilkołaki. Już dla nich warto obejrzeć "Wilkołaka", choćby po to, żeby przypomnieć sobie, że kiedyś owłosienie na klacie i pod pachami było jak najbardziej w porządku, a facetów, którzy go nie posiadali, brano za kastratów."


Wydaje mi się, że widać tę subtelną różnicę.


Po drugie:
Zabawnym zbiegiem okoliczności wyparował tekst między przeklętymi hiperłączami. Wygląda na to, że dla pewności należy przestać wstawiać do recenzji hiperłącza. Ponieważ niestety to kurestwo jest obowiązkowe, muszę obejść problem w bardziej kreatywny sposób.
Muszę pisać teksty tak, żeby nie pojawiały się w nich tytuły i nazwiska.

Wbrew pozorom, jest to wykonalne. Już raz taki numer wyciąłem (GITS:SAC), a innym razem ograniczyłem się tylko do podania tytułu filmu. Szkoda tylko, że doda mi to mnóstwo roboty.

A przygotowaną recenzję "Ultramarines", którą miałem wrzucić dzisiaj, muszę teraz zmodyfikować.

Obwiniam tych z użytkowników, którzy są zbyt głupi, aby korzystać z wyszukiwarki i muszą mieć w tekście hiperłącza. Oby wasze genitalia swędziały co najmniej do końca roku.