poniedziałek, 9 marca 2015

Niezależność - to brzmi dumnie.

Rozważmy grę niezależną. Taki "Rimworld" na przykład.

Sama gra polega na tym:
- Obca planeta.
- Ląduje na niej trójka kolonistów (każdy ma swoje umiejętności, upodobania i cechy charakteru).
- Wykorzystując dostępne materiały, muszą przetrwać.
- Robią to, budując sobie schronienie, broń, źródło energii elektrycznej, w końcu nawiązują wymianę handlową z kosmicznymi handlarzami i lokalnymi mieszkańcami, opracowując nowe technologię, itd.
- Do trójki kolonistów powoli dołączają następni - niektórzy z własnej woli, inni niekoniecznie.
- Całość ma prostą oprawę graficzną i dźwiękową.

Proste prawda? Nawet jakby zbyt proste...

Tyle że gra wciąż się rozwija. To tak zwany wczesny dostęp. Alpha Build - czyli przed nami jeszcze wersja Beta gry, a dopiero potem "finalny" produkt. Co jakiś czas wychodzi nowsza wersja programu - nowy build. Przybywa rzeczy, które mogą się wydarzyć, rzeczy, które można wynaleźć, zbudować... Gra rośnie, niczym roślinka doniczkowa, regularnie podlewana pieniędzmi graczy.

*

I teraz ciekawa rzecz: gra jest wydawana niezależnie. Rozwoju nie wspiera żadne wielkie studio. Na początku grę tworzył jeden człowiek - plus zakontraktowana dwójka podwykonawców, jeden od grafiki, drugi od muzyki. I tyle.

Zrobienie gry wymaga poniesienia pewnych kosztów. Inwestycji. Jak można sobie na to pozwolić, kiedy działa się w pojedynkę, a kredytu na coś, co równie dobrze może okazać się hitem jak klapą nikt przy zdrowych zmysłach nie zaciągnie (a żaden sensowny bank nie udzieli)?

Co zrobił autor? Jak pisałem, wczesny dostęp.

Gracze płacą cenę, jak za ukończoną grę, a dostają nieukończoną i obietnicę, że praca wciąż trwa, a produkt zostanie ukończony.

*

To w sumie mały cud.

Gdybym teraz ogłosił, że piszę książkę, ale żeby się na niej skupić, nie mogę martwić się takimi pierdołami, jak rachunki, więc kochani, jeśli chcecie, żebym ją napisał, dajcie mi forsę, a w zamian wyślę wam te kawałki manuskryptu, które są już napisane, no i jak powieść będzie ukończona, to dostaniecie własny egzemplarz, a jeśli ktoś da mi naprawdę dużo forsy, to nazwę jego imieniem którąś z postaci - gdybym tak zrobił, roześmialibyście się mi w twarz.

A w świecie gier "indie" coś takiego to codzienność.

Max Bialystock byłby wniebowzięty.

*

Takich gier jak Rimworld jest mnóstwo (nie tyle w sensie kolonizowania obcej planety, ale w sensie wczesnego dostępu).

Niektóre są totalnie niezależne, inne można znaleźć w serwisie Steam (gdzie też są niezależne. Ale na Steamie, więc na przykład nie można pakować do nich zdjęć z golizną, choć przemoc nie stanowi tematu tabu. Zabawna ta moralność). Niektóre z nich odniosły sukces na Kickstarterze - wydawać by się mogło, że forsa z Kickstartera wystarczy, aby wyprodukować grę, ale jednak nie, jednak trzeba iść w model wczesnego dostępu.

*

Nie chcę tutaj naruszyć dobrego imienia autora Rimworld. Jak na razie nie zrobił nic, co dawałoby mi do tego podstawy.

Jest jednak coś, co mnie niepokoi.

Na stronie www Rimworld jak byk widnieje informacja, że sprzedano już ponad 65 000 kopii.
Najtańszy pakiet kosztuje 30 dolarów.

Policzmy...

Milion dziewięćset pięćdziesiąt tysięcy dolców.

1950000$.

A to tylko najtańsze pakiety - dla majętnych graczy są dostępne nawet takie za 200$.

OK, twórca gry musiał zapłacić za hosting strony, komputery zjadły prąd, trzeba było zapłacić osobie od grafiki i tej od muzyki, na pewno odpowiednia skarbówka dopomniała się o swój haracz... Ale wciąż - to nie są jakieś drobne pieniądze.

Teraz to, co mnie martwi: wkrótce ludzie przestaną kupować kopie gry.
Autor przestanie zarabiać.
A gra jest nieukończona. Nawet nie jest w Becie.

Tylko pragnienie zachowania dobrej opinii wśród klientów (graczy) może utrzymać autora przy pracy nad grą, która już nigdy nie zarobi ani dolara.

*

Oczywiście, jest sposób na przedłużenie żywotności gry: DLC i expansion pack. Ale żeby to się udało, gra powinna być ukończona.

*

Powtórzę jeszcze raz: nie zarzucam tutaj nic złego autorowi Rimworld. Właściwie wybrałem go jako obiekt do rozważań tylko dlatego, że widziałem filmiki na jutjubie pokazujące gameplay, a na oficjalnej stronie gry jest informacja o liczbie sprzedanych egzemplarzy gry - co pozwoliło mi się doliczyć tych blisko dwóch milionów baksów.

Ludeon i Rimworld są w porządku.

Ale na Steamie można bez większego trudu znaleźć gry, których autorzy zgarnęli forsę za wczesny dostęp, po czym odsprzedali za grosze jakimś naiwniakom prawa do dalszego rozwoju programu, a sami zniknęli, zostawiając graczy bez forsy i z niedokończoną grą. Która taką pozostanie, bo nowi właściciele projektu już nigdy nie zarobią na nim ani dolara - więc czemu mieliby inwestować czas i zasoby w dalszy rozwój trupa?

*

W świetle moich ostatnich rozważań o opracowaniu sensownego kantu, dochodzę do wniosku, że muszę zmienić działalność.

Muszę zrobić grę komputerową.

Nawet nie całą grę, tylko taki kawałek, który będzie wyglądał, jakby działał.

A potem Kickstarter. I wczesny dostęp. Albo chociaż Patreon.


Jak trudne może być zrobienie gry? Jeśli w perspektywie majaczą dwie bańki zielonych - wszystko jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz